Forum Pod kudłatym łbem Gwendy. Strona Główna Pod kudłatym łbem Gwendy.
Dla elyty, rodzynków w czekoladzie, śmietanki w kawie, po prostu nas.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Trzy lata później.
Idź do strony 1, 2  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Pod kudłatym łbem Gwendy. Strona Główna -> Stare konkursy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
humbelina




Dołączył: 11 Wrz 2006
Posty: 1191
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Jasło. Zna ktoś? Wiedziałam...

PostWysłany: Czw 18:01, 29 Mar 2007    Temat postu: Trzy lata później.

Ha! Bo groźby i prośby jednak pomogły!

Temat: Trzy lata później.
Na podstawie: tekstu piosenki Anity Lipnickiej "Trzy lata później" ( [link widoczny dla zalogowanych] - tekst ; [link widoczny dla zalogowanych] - piosenka )
Długość: 2-4 strony dwunastką, Timesem New Romanem (xD)
Nastrój: wasza wola!
Forma: w 1 os, 3 os, retrospekcja...wsio ryba! Zależy od waszej inwencji twórczej.
Termin: do 28 marca
Organizator: humb.
Prace, jeżeli nadejdą, proszę przesyłać na [link widoczny dla zalogowanych]

Uczestnicy - Mal, Libby i Fretka.

Niestety, ale z żalem muszę przyznać, że mimo wielokrotnego przedłużania terminu, jedna z prac nie dotarła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
humbelina




Dołączył: 11 Wrz 2006
Posty: 1191
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Jasło. Zna ktoś? Wiedziałam...

PostWysłany: Czw 18:03, 29 Mar 2007    Temat postu:

A

Pewnego zimowego wieczoru Kasia i Ewelina szły ulicą. Płatki śniegu wirowały w powietrzu osiadając na czarnych kurtkach dziewcząt. Katarzyna - delikatna, lekko pulchna blondynka ze śmiechem lepiła białe kulki i rzucała nimi w humorzastą przyjaciółkę. Dla niej zima była okazją do zabaw, zresztą jak każda pora roku. Chciała żyć pełnią życia. Tłumaczyła sobie, że jest młoda i nie chciała zmarnować ani sekundy swojej egzystencji.
- Przestań, co? To nie jest śmieszne - warknęła czarnowłosa Ewelina. Tego dnia miała zły humor, bo pokłóciła się z matką. Jak zwykle o coś głupiego, jak zwykle nie umiała pohamować swojego niewyparzonego języka i jak zwykle dostała szlaban na komputer. Wkurzała ją radość blondynki i chciała jej również zepsuć humor, chociaż nie przyznała się do tego nawet sama przed sobą. Chciała, żeby ktoś - lub coś - poprawił jej humor. - Boże, Kaśka, chodź już, bo nam sklepy pozamykają.
- Żartujesz? Jest dopiero osiemnasta, centra handlowe są do dwudziestej. Ale okej, idę, idę.
Kasia wykonała zgrabny piruecik, po czym znalazłaby się ponownie koło czarnowłosej gdyby nie fakt, że na kogoś wpadła. Zamachnęła się, poślizgnęła i straciła równowagę, po czym wylądowała na oblodzonym chodniku. Jęknęła.
- Dlaczego to zawsze ja?
- Nie wiem, ale wydaje mi się, że skądś cię znam - powiedział wysoki, czarnowłosy chłopak, na którego wpadła, podając jej dłoń i uśmiechając się czarująco. - Czy nie występowałaś może w jakimś teledysku Kalwi&Remi?
- Nie przeceniaj mnie - zaśmiała się blondynka przyjmując pomoc od nieznajomego.
- Masz w sobie to coś - stwierdził przyglądając się jej krytycznie, po czym przeniósł wzrok na jej przyjaciółkę, lustrując ją jeszcze uważniej. - Może ty i twoja koleżanka dacie się zaprosić na ciastko? Jest tu taka miła cukiernia Ambasador...
- Jasne, czemu nie - palnęła bez zastanowienia Kaśka. - Może być zabawnie - szepnęła do Eweliny, której w głowie nagle zaczęło szumieć, jakby napiła się za dużo taniego wina. Dlaczego miała dziwne deja vu kiedy patrzyła na nowopoznanego chłopaka? Dlaczego nagle zaczęły jej drżeć dłonie, spuściła głowę, a na twarz wystąpił rumieniec? Ona n i g d y się nie czerwieniła. Znajomi czasem wątpili, że w jej żyłach płynie krew - bardziej pasowałoby tu mleko, które nadawałoby jej cerze tę eteryczną bladość, która tak kontrastowała z czarnymi włosami nastolatki. Z jednej strony bardzo chciała iść z tym chłopakiem, ale z drugiej bała się tego, że zrobi z siebie idiotkę. A to najgorsze, co mogło spotkać tę zimną, wyniosłą dziewczynę.
Czasem zazdrościła Kaśce właśnie tego, że jest taka beztroska. Tak jak teraz rozmawiała żywo z chłopakiem o My Chemical Romance, którego zespołu byli oboje - jak się okazało - fanami. Ewelina chciała tylko patrzeć w te brązowe oczy, zanurzyć się w nich, zapomnieć o wszystkim...
Wesoło gawędząc weszli do cukierni.
- Co podać? - spytała uśmiechnięta kelnereczka pojawiając się przy ich stoliku. Być może również i z tego powodu chłopak wybrał to miejsce, ponieważ kobieta miała na sobie krótką, czerwono - beżową sukienkę, które odsłaniała jej opalone (solarium?), zgrabne nogi. Brunet przyglądał jej się z zadowoleniem, co nie umknęło uwadze Eweliny. Kaśka zrobiła do niej minę, po czym ze złośliwym uśmieszkiem zajrzała w menu. Nie sprawdzała ciast - sprawdzała ceny.
- Dla mnie tiramisu - podała nazwę najdroższego. Ewelina uniosła brwi - jak blondynka mogła tak mu się narzucać i stawiać go w tak niezręcznej sytuacji? Była na nią wściekła. Co z tego, że patrzył się na tamtą kelnerkę, przecież to zachowanie normalne dla każdego faceta!
- Jabłecznik - mruknęła patrząc spode łba na przyjaciółkę. Chłopak złożył zamówienie patrząc z przyjaznym uśmiechem na dziewczyny.
- Pardon z tego wszystko chyba zapomniałem się przedstawić. Paweł. - Brązowowłosy wyciągnął dłoń do siedzącej bliżej Eweliny.
- E... e.. Ewelina - wydukała podając dłoń i z zażenowaniem patrząc w mlecznobiałą cukierniczkę.
- Kaśka, miło mi cię poznać - przedstawiła się z uśmiechem blondynka.
W tym momencie przyszła kelnerka - z uśmiechem na twarzy podała im zamówienia i rachunek. Chłopak chciał na niego rzucić mimochodem okiem, ale kiedy zauważył sumę, na jaką go wystawiono zakrztusił się truskawką, która była głównym składnikiem jego ciasta. Obie dziewczyny to zauważyły - a Ewelina również napis przy kasie "Do zamówień na miejscu doliczamy 30% wartości zamówienia".

***
Ich pierwsze spotkanie nie wypadło tak, jak czarnowłosa by chciała. Później wielokrotnie układała scenariusze, w których Kaśka nagle znikała, ona przełamywała strach i rozmawiała z nim przyjaźnie - początkowo. Później ich dyskusja zamieniała się we flirt, a przyjacielskie spotkanie w randkę. Potem była kolejna, ich pierwszy pocałunek, stały związek, może coś więcej... Nie myślała o tym, że może on ma dziewczynę. Nie mógł. Nie mógł, bo była ona, Ewelina. I tylko dla niej powinien żyć, dla niej oddychać, za nią tęsknić i snuć przynajmniej w połowie tak śmiałe marzenia, jak ona o nim...

***
- Zakochałaś się? - zagadnęła miesiąc później Ewelinę jej matka. - Jesteś ostatnio taka zamyślona, szczęśliwa...
- Tak, mamo - burknęła "emanując szczęśćiem" dziewczyna.
- Mogę wiedzieć w kim? Poznam go? - drążyła temat kobieta.
- Nie. To moja sprawa.
- Jeżeli tak to przedstawiasz...
Monika nie była kobietą, która dawała sobą pogardzać. Była pewną siebie, nieźle zarabiającą bizneswomen, która zawsze potrafiła postawić na swoim. Czuła, że traci kontakt z córką, że nie są sobie bliskie tak, jak kiedyś. Nie wiedziała o czym dziewczyna marzy, jakie książki czyta i czym się interesuje. Nie mówiła jej o niczym z własnej woli, a Monika również nie miała czasu ją o wszystko wypytywać. Oczekiwała wdzięczności za opiekę i że jak wróci po pracy to wszystko będzie wysprzątane, obiad ugotowany, a ubrania uprane i wyprasowane. Czy oczekiwała zbyt wiele? Sama robiła dwa razy więcej jako dziecko, jej córka i tak miała lekko w porównaniu z tym, co ona przechodziła.
Westchnęła.
- Ostatnio nie potrafimy się ze sobą porozumiewać, kochanie - powiedziała z nadzieją, że skłoni Ewelinę do refleksji i zmieni jej postępowanie.
- Dziwisz się? Cały czas pracujesz, nie obchodzę cię, masz tylko w głowie własne problemy, ja jestem małym robocikiem, który ci zapierdala w domu i sprząta! - wybuchła dziewczyna i z wyrzutem spojrzała na matkę, na której twarzy można było po kolei obserwować zdziwienie, zawód,aż w końcu wściekłośc...
- Nie będziesz tak do mnie mówić, gówniaro! - wrzasnęła. - Nie masz prawa... Kurwa, co ty sobie wyobrażasz?! Idź do swojego pokoju! Już!
Straciła panowanie. Straciła kontrolę. Ona. Zawsze opanowana, zawsze spokojna, zawsze uśmiechnięta. Ta, co miała rękę na pulsie, szanowana pani psycholog...
- Proszę bardzo - warknęła nastolatka, po czym odbiegła do pokoju i zatrzasnęła za sobą drzwi. Dopiero tam pozwoliła sobie na łzy. Słyszała jak matka wychodzi z domu - z pewnością jechała po jej rodzeństwo do szkoły. Kiedy usłyszała odjeżdżający samochód odważyła się wyjść z pokoju. Weszła do łazienki. Jej uwagę przykuła leżąca w koszyku żyletka. Rozpakowała ją, podwinęła rękaw. Wzięła oddech, po czym wbiła ją w skórę. Zdecydowanym ruchem zrobiła głęboką, wąską ranę, z której momentalnie zaczęła sączyć się krew. Poczuła coś jakby euforię, podniecie i ulgę, jakby nagle całś złą energię przelewała na siebie. Spojrzała na żyletkę, po czym ponownie zbliżyła ją do nadgarstka...

***
- Co jest? - spytała Kaśka następnego dnia w autobusie, w drodze do szkoły. Zauważyła podpuchniętę, niepomalowane oczy Eweliny i jej buntowniczą minę.
- Jedno słowo: matka - warknęła, rzucając torbę o podłogę i siadając obok przyjaciółki. Westchnęła.
- Co się stało?
W skrócie usłyszała całą historię. Kiedy zbliżały się do ich przystanku, Ewelina oznajmiła:
- Nie idę dzisiaj do szkoły. Jadę do Pawła. Powiedz wychówie, że nic nie wiesz o mnie. Niech dzwoni do mojej matki, mam ją gdzieś. Nie będzie mi zatruwać życia.
- Nie rób tego - zaprotestowała blondynka.
- Zrobię. I ty dobrze wiesz, że jestem do tego zdolna - oświadczyła, kiedy dziewczyna wysiadała z autobusu. Przez okno obserwowała jak kieruje się w stronę szkoły i niepewnie ogląda na czarnowłosą. Pomachała jej, po czym założyła słuchawki mp3 i wsłuchała się w Rhapsody dudniące w słuchawkach.
Dwa przystanki dalej wysiadła, a już po kilkunastu minutach znalazła się przed dębowymi, rzeźbionymi drzwiami w kamienicy, w której mieszkał Paweł. Zapukała.
Kiedy otworzył jej drzwi myślała, że zemdleje. Dopiero co wziął prysznic; mokre, brązowe kosmyki włosów opadały mu na twarz, w pasie był przepasany czarnym ręcznikiem. Jej wzrok powoli przesuwał się od jego twarzy, przez nagi tors, aż do ręcznika i nóg...

Przełknęła ślinę.
- Cześć Ewela - przywitał się nie zwracając uwagi na lustrujące go spojrzenie dziewczyny. Nie był głupi - wiedział, że jest atrakcyjny i jakby od niechcenia zsunął ręcznik nieco niżej. - Wejdziesz? A tak w ogóle co tu robisz?
- Cześć... Zerwałam się z lekcji, Pokłóciłam się z matką - powiedziała patrząc na niego jak zahipnotyzowana. Weszła do mieszkania i zamknęła za sobą drzwi.
- Na którą godzinę masz lekcje? - zapytał Paweł prowadząc dziewczynę do kuchni. - Czego się napijesz?
- Coli. W zasadzie powinnam być teraz w szkole. Wagaruję - przyznała, przygryzając dolną wargę.
Mimo, że się tak krzywisz i tak jesteś śliczna, kotku pomyślał Paweł, po czym ochrzanił sam siebie za takie myśli. Ona ma przecież piętnaście lat. Tylko piętnaście lat...
- I przyszłaś do mnie - stwierdził podając jej szklankę coli. - Nie powinnaś wagarować.
- Wolałam zobaczyć ciebie - wyznała wpatrując się w swój napój. Nie chciała widzieć jego reakcji.
- Dlaczego? - zapytał czując, że zna odpowiedź. Serce zabiło mu szybciej.
- Bo cię kocham - wyrzuciła szybko rumieniąc się. Nie przyszła tu z zamiarem wyznania mu tego. To było takie... spontaniczne.
Paweł nie odpowiedział. Po prostu do niej podszedł, uniósł jej podbródek i spojrzał prosto w oczy.
- Ja też.
Oczy czarnowłosej zabłysły zdziwieniem, szczęściem i niedowierzaniem.
- Naprawdę?
Odpowiedział jej pocałunkiem.

***
- On jest boski, wiesz? - powiedziała z rozmarzeniem Ewelina. - Ma taki boski uśmiech. I takie boskie usta. I tak bosko całuje...
- Świetnie - burknęła Kasia, co było do niej tak niepodobnie... Ale od trzech miesięcy słyszała w kółko to samo.
- Kocham go. Ja go naprawdę kocham.
- Ja to wiem. Od trzech miesięcy znam tę kwestię na pamięć i zawsze wiem, kiedy nastąpi w naszych rozmowach.

***
Tragedia wydarzyła się wcześniej, niż mogła sądzić. Po pół roku szczęście zostało im zabrane. Tak po prostu, jednym telefonem "Zostaw moją córkę, bo złożę sprawę w sądzie!", wizytą u psychologa i powrotem ojca z Irlandii. Pierwszego dnia Ewelina siedziała w domu z nosem w pamiętniku, opisując wszystko i płacząc. Drugiego snuła się bez celu po domu. Trzeciego upamiętniała to wydarzenie żyletką na nadgarstku. Czwartego demolowała pokój. Piątego odważyła się pójść do szkoły. Po dwóch lekcjach stwierdziła, że to nie jest jej miejsce i uciekła. Dwa przystanki dalej, do kamienicy, w której mieszkał jej ukochany.
- Co tu robisz? - spytał, kiedy zobaczył, kto dobija się do jego mieszkania. - Nie możesz tu być. Twoja matka mnie zabije.
- Robię to dla ciebie - szepnęła. Wspięła się na palce i pocałowała go. - Nie chcę cię stracić.
- Wyjeżdżam - rzucił. - Za trzy lata będziesz ze mną mieszkać, wiesz, kochanie? W Stanach...
- Dobrze...

***
Ewelina przestała odwiedzać kamienicę. Wróciła do szkoły i teraz - już bez wagarowania - skończyła rok szkolny z całkiem dobrymi wynikami. Nie odzywała się do matki. Nie odzywała się do ojca. Nie odzywała się do rodzeństwa. Z Kaśką gadała całkiem luźno, ale nigdy nie potrafiła jej się tak do końca zwierzyć. Zdarzało jej się tylko patrzyć często w okno, w kierunku północno - zachodnim. Stany... myślała Są takie rozległe... Jak ja go odnajdę?.

***
Trzy lata później Ewelina siedziała w białej koszuli i czarnej minispódniczce w ogromnej sali z rzędem pojedynczych stolików. Razem z innymi kolegami z klasy pisała egzamin dojrzałości, który mógł zapewnić jej wyjazd do ukochanego. Nie, nie zapomniała. Wprawdzie spotykała się z innymi przez ten czas, ale w głębi zawsze pamiętała o swojej pierwszej, prawdziwej miłości - o Pawle. Kiedy więc przygryzała końcówkę długopisu z czarnym atramentem, myślała, że naprawdę musi go kochać, skoro jej miłość przetrwała tyle czasu. Kaśka mówiła, że to wspomnienia i sentyment. Właśnie uśmiechała się do niej z drugiego końca sali. Niepewnie odwzajemniła uśmiech, po czym zabrała się do pisania. Po godzinie skończyła i wyszła na dziedziniec szkoły, gdzie czekała na nią już Kasia. W ciągu trzech lat zmieniła się - jej twarz stała się doroślejsza, zrzuciła zbędne kilogramy i wyładniała. Ale została tą samą Kaśką, której kilka lat wcześniej Paweł pomógł wstać, kiedy wywaliła się na lodzie...
- Wiesz, zastanawiam się, czy go nie odwiedzić w te wakacje - zastanowiła się Ewelina.
- Odwiedzić? - Kaśka poruszyła się niespokojnie. Na jej twarzy nie gościł już uśmiech. Jedynie przerażenie.
- Coś nie tak?
- Myślę... myślę, że powinnaś już poznać prawdę.
Ujęła przyjaciółkę za rękę i poprowadziła w stronę pewnej kamienicy...
Trzykrotne stukanie - umówiony znak, aby wyszedł, bo ma coś ważnego do powiedzenia. Czarnowłosa pamiętała, że kiedyś też tak robiła. Zastanawiała się, co to wszystko ma znaczyć. Po co Kaśka przyprowadziła ją do byłego mieszkania jej byłego chłopaka? A może?...
Drzwi otworzyły się, a na klatkę schodową wyszedł wysoki, przystojny brunet. Gdzieś za nim majaczyła sylwetka jakiejś młodej kobiety.
- Kaśka? Ewelina? - Chłopak otworzył oczy ze zdumienia. Kobiecia sylwetka w głębi mieszkania nagle zawróciła w kierunku drzwi, oplotła Pawła ramieniem i pokazała twarz dziewczynom. Pocałowała go w policzek, jakby znaczyła teren: "On jest mój" zdawała się mówić jej mina.
- Tak tylko wpadłyśmy cię zobaczyć. To na razie - rzuciła blondynka, po czym ciągnąć przyjaciółkę za rękę wybiegła z kamienicy. Nie zatrzymywała się, dopóki nie znalazły się w pobliskim parku. Usiadła na jednej z ławeczek i bez słowa przytuliła szlochającą przyjaciółkę, po czym opowiedziała jej całą historię...
- ... i tak to zaplanowali. Przecież nie szukałabyś do niego telefonu w Stanach, prawda? - spytała z łagodnym uśmiechem.
- Nie szukałam. Boże, jaka ja byłam głupia!
- Nie byłaś głupia. To on jest głupi, bo tak łatwo to skreślił...
- Nie wybaczę sobie tego nigdy...
- To on sobie nie wybaczy. Ty jesteś w porządku.
- Nie jestem w porządku! - krzyknęła histerycznie. - Powinnam była coś powiedzieć. A ja tylko patrzyłam. Stałam jak głupia i obserwowałam, jak dobiera się do niego ta dziwka.
- A co miałaś robić? Zachowałaś honor, kochana. I to jest najważniejsze.

***
Tym razem obyło się bez samookaleczania, bez demolowania pokoju i bez fochów na rodzinę. Była dorosła. Była świadoma tego, co robi. Więc po prostu napisała list.
To już prawie trzy lata, jak piszę do Ciebie... zaczęła, mocząc łzami kartkę. Nie chciała, żeby ten list był dla niego piękny. Nie musiał być.
Opisała wszystko. Tęsknotę. Miłość. Wspomnienia. Radość, że go zobaczy. I nadzieję. Zapytała o tę dziewczynę. A może jest ich więcej? A może wtedy też nie była tą jedyną? Może było kilka innych?
Nieszczęśliwa miłość jest bardzo poetycka, ale w rzeczywistości nie ma w niej nic poetyckiego... przypomniała sobie słowa przyjaciółki. Zerknęła na skończony list. Zostało się tylko podpisać. Kochająca Ewelina ? Nie. Ten etap w życiu trzeba zakończyć. Nie będzie łatwo, ale nie ma rzeczy niemożliwych. Spojrzała w okno. Słońce zalewało las, który znajdował się nieopodal jej domu. Wzięła długopis i szybko podpisała się - Ewelina. Tak po prostu. Schowała list do koperty, zakleiła ją, złapała torebkę i wybiegła z domu, krzycząc do matki, że będzie wieczorem.
Nie zamierzała już płakać. Popłacze sobie wieczorem, kiedy będzie się dołować, jak zwykle. Ale teraz... Zamierzała zrobić coś ze swoim wyglądem. Zwróciła uwagę na zakład fryzjerski.
Godzinę później wyszła z czupryną koloru blond i grzywką. Zadzwoniła do Kaśki. Umówiły się na spotkanie za dziesięć minut w czekoladzie.
Z początku przyjaciółka jej nie poznała. Ale kiedy w końcu dotarło do niej, że ta nieśmiało uśmiechająca sie blondyneczka w rogu kawiarni to Ewelina uśmiechnęła się szeroko.
- A to z okazji?... - spytała.
- Nowego życia, kochana. Czuję, że pozbyłam się pewnego ciężaru, który noszę w sobie już trzy lata... Zostało tylko to - powiedziała, wyciągając z torebki zieloną kopertę zaadresowaną do Pawła. Kasi wystarczyło kilka sekund, by obmyślić plan.
- Idź do niego. To będzie... ostatnie pożegnanie.
- Ostatnie pożegnanie?
- Tak. Bez świadków, bez tamtej zdziry włóczącej się po mieszkaniu... Wy dwoje, list i koniec. Ostatnie pożegnanie.

***
Kolejny raz kręciła się koło kamienicy nie mogąc zdobyć się na to, aby z nim porozmawiać. W głowie układała sobie scenariusze rozmów, w których zachowywała się swobodnie i naturalnie. Nie potrafiła tak. Ukryła twarz w dłoniach. Stała tak przez dłuższą chwilę, póki nie usłyszała trzaśnięcia drzwi wejściowych. Obróciła się niespokojnie. Tak, to była ona. Najwyraźniej się pokłóćili, bo ściągnęła swoje idealne, różowe usteczka w wąską linijkę i energicznie wymachiwała torebką. Tak, to była jej szansa. Pobiegła do kamienicy i szybko wspięła się na piętro. Zadzwoniła.
- Ewelina? - spytał Paweł przecierając oczy. Na korytarzu stała urocza blondyneczka o nieśmiałym uśmiechu. Boże, jak ten świat się zmienia.
Podczas poprzedniej wizyty nie mógł jej się dobrze przyjrzeć. Wydoroślała, jej twarz nabrała wyraźniejszych rysów, a ruchy stały się bardziej kobiece. Zmieniła również styl - gdzie podziały się te buntownicze czarne ubrania i glany? Zastąpiła je spódniczka, zwiewna bluzka i szpilki. Za kilka miesięcy zaczynała studia, nie czas tu był na dziecinne subkultury.
- Tak, to ja. Chciałam ci coś dać - powiedziała wręczając mu zieloną kopertę. - Przeczytaj przy mnie i powiedz, co o tym myślisz.
Rozpakował list. Obserwowała jak jego wzrok przebiega od linijki do linijki i coraz bardziej zaczyna się czerwienić. Kiedy skończył miał szklane oczy.
- Nie wiedziałam, że tak to odbierzesz - przyznał.
- Ale odebrałam. - I co, łyso ci? pomyślała.
- Ja... przepraszam.
- I tak nic z tego już nie będzie. Ale mimo wszystko dziękuję.
- Tęskniłem - powiedział próbując objąć ją w talii, ale zgrabnie wywinęła się.
- Paweł, wiesz, że to jest koniec? Mimo, że noszę w sobie iluzję miłości do siebie, wiem, że nic z tego nie będzie. Już ci mówiłam. Pisałam. A ty masz tamtą zdzi... dziewczynę. Bądź z nią szczęśliwy, a o mnie zapomnij... tak jak robiłeś to wcześniej.
- Ja nie chciałem...
- Ale tak wyszło. Pomyślałeś przez chwilę jak się czułam? Ale to już nie ważne. Żegnaj. Wiedz tylko, że tamte pół roku wiele dla mnie znaczyło. Bardzo - powiedziała szeptem, po czym wybiegła z kamienicy.
Potrzebowała trzech lat, aby sobie uzmysłowić, jak bardzo go nienawidzi. Potrzebowała trzech lat, by zakończyć w życiu etap, który ją ograniczał. Potrzebowała trzech lat, by odważyć się coś zmienić.
Wyjęła z torebki portfel, a z niego - ich wspólne zdjęcie. Podarła je i rzuciła na wiatr. Teraz była już naprawdę wolna. Więc skoro tak... Może czas poszukać sobie nowego obiektu westchnień? Uśmiechnęła się do swoich myśli. Jeszcze nie. Musi wszystko poukładać. Ale kiedyś...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez humbelina dnia Pią 16:50, 30 Mar 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
humbelina




Dołączył: 11 Wrz 2006
Posty: 1191
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Jasło. Zna ktoś? Wiedziałam...

PostWysłany: Czw 18:05, 29 Mar 2007    Temat postu:

B

„…To już prawie trzy lata, jak piszę do Ciebie i puszczam listy na wiatr. Zabawne, jak rzeczy
potrafią się zmieniać, jak zmienił się świat przez ten czas(…).”


- Amaury… - szepcze mi do ucha; czuję jej oddech na własnej szyi, jej długie, upiorne palce na swoich ramionach, jak kreśli na nich dziwne, magiczne wzory, jak stara się mnie opętać, chociaż dawno jej się to udało. – Nie ignoruj mnie – wyszeptała jeszcze ciszej, chrapliwie.
- Nie ignoruję – odpieram natychmiast, z nieobecnym, kpiarskim grymasem na ustach. Słyszę jak prycha. Odwraca pewnie głowę ostentacyjnie, bo czuję jak jej rude loki muskają moje nagie plecy. Z wrodzoną zadziornością.
Chwila nieuwagi i już, jednym, kocim ruchem znajduje się przede mną, z zaciętością na ustach i szaleństwem w błękitnych oczach.
- Kłamca. Oszust. Zuchwalec – syczy, ukazując swoje nienagannie białe zęby, wpatrując mi się hipnotycznie w oczy i wbijając swoje krwistoczerwone paznokcie w moje biedne ramiona. Bez odrobiny zahamowań. Z wyższością jaką cechuje się kot polujący na mysz.
Przyciągam ją do siebie, bliżej niż się da. Jej ostre, prowokujące perfumy drażnią mój węch, ogniste loki kąsają policzki jak stado rozjuszonych żmij, ale to nic.
- Aude – szeptam jej z satysfakcją do ucha. Odgryzam się, wymawiając jej imię jakby zawierało w sobie wszystkie wyrafinowane obelgi tego świata. Z bezczelnym uśmiechem, składając chłodny pocałunek na jej bladej szyi.
- Wyrzuć to – żąda. – Wyrzuć póki mam jeszcze cierpliwość. – Łapie mnie za nadgarstek, łudząc się, że coś to da. Wbija swoje szponiaste palce między moje, drapie, szarpie. Ale list i tak dalej jest moją własnością. I tylko moją.
- Bo?... – pytam bezczelnie, zostawiając na jej kruchych plecach trzy różowawe ślady po paznokciach. Ona tylko mocniej obejmuje mnie w pasie łydkami, sycząc coś gniewnie we własnym, upiornym języku.
- Aude… - zaczynam, ale ona gwałtownie zatyka mi dłonią usta, spoglądając ze złością w moje oczy. Zwykła furia błyska w jej błękitnych tęczówkach. Zwykła furia.
- Milcz, hipokryto – syczy, wodząc kciukiem po moich wargach. – Nie umiesz się tłumaczyć z własnych grzechów.
W drugiej ręce dalej desperacko zaciska poły śnieżnobiałego prześcieradła, którym jest owinięta. Cała perwersyjność sytuacji gdzieś znika, zostawiając moją Aude na pastwę bestialskiego losu i mojego kaprysu.

xxx

„…O Tobie wiem tylko to, co pamiętam, więc można powiedzieć, że nic(…)”

- Nie! Nie! Nie! – wrzeszczy histerycznie, tłukąc szklaną różę o posadzkę. W furii, z sentymentalizmem schowanym głęboko w kieszeni. Szkło z jękiem roztrzaskuje się o kafelki, odłamki suną po podłodze – siedzę na spakowanej walizce i odwracam głowę, patrzę w bok. Odgradzam się od tego przedstawienia, ale zanim ostatnia cegła mojego muru zostaje ułożona, ona znowu wwierca mi się w podświadomość.
- Zabraniam ci! – drze się, a jej głos tak drży, że trudno cokolwiek zrozumieć. Mur się wali. – Słyszysz? – pyta żałośnie, łapiąc mnie za ramiona. Czuję jak jej paznokcie wbijają mi się w mięśnie. Szuka mojego spojrzenia, szuka, przez chwilę milcząc, ale ja nadal patrzę uparcie w bok, jakby w pająku czającym się w kącie było coś fascynującego.
Blanche łapie mnie za podbródek i siłą zmusza do spojrzenia sobie w oczy. Jasne, jak
dwie bezdenne studnie światła, w których topi się histeria, rozpacz i ona sama.
Twarz wykrzywioną ma w jakiś upiorny, niecodzienny sposób. I wwierca mi się w mózg.
- Słyszysz? – Powtarza pytanie cicho, jękliwie. – Zabraniam ci.
Łzy jak mróz znaczy ścieżki na jej ślicznej twarzy. Przymyka wyczerpana krzykiem oczy i opiera policzek na moim kolanie, gładząc opuszkami palców materiał moich wyświechtanych spodni.
- Blanche, robię to dla nas – kłamię gładko, głaszcząc ją po ciemnych, potarganych w bezradności włosach. Sucho, bez grama troski. – Przecież wiesz, co na to twoi rodzice.
- Mam gdzieś moich rodziców – mówi, znowu krztusząc się łzami. Desperacko uczepia się mojej łydki. Milczę, pozwalając sobie na chwilę komfortu, żeby zebrać myśli.
Potłuczone szkło migocze w porannych promieniach słonecznych, mieniąc się to bielą, to czerwienią. Drażni oczy tak jak mleczna biel chmur za oknem.
- Kochanie, bądź dzielna i czekaj, a wrócę, by cię stąd zabrać – kłamię dalej i aż dziw, że Blanche nie orientuje się w moich krętactwach. Łgam tak ostentacyjnie, tak obrzydliwie, że chce mi się roześmiać. Głośno i pogardliwie.
Ale ona w to wierzy. Podnosi na mnie ufny wzrok jasnych oczu; mruga, pozbywając się łez ze swoich pięknych, długich rzęs. Na litość boską, Blanche! Gdzieś nabyła taką niesamowitą naiwność?
- Dzielna, Blanche, dzielna! – powtarzam jej, patrząc nieprzerwanie w oczy.
A potem wstaję, całując ją w wilgotny policzek. Żegnam się i chcę już jak najszybciej wydostać się z tej klatki pełnej wytwornych restauracji i ciasno zawiązanych krawatów.


xxx

„…To już prawie trzy lata, jak wyjechałeś budować dla dwojga dom. Powiedziałeś : Kochanie, bądź dzielna i czekaj, a wrócę, by zabrać Cię stąd. A tutaj znowu wiosna się rodzi
tysiącem kolorów rozkwita w ogrodzie, ptaki nie dają spać.
By poczuć, że coś na lepsze się zmienia, by zasiać w sobie trochę nadziei, kupiłam zielony płaszcz(…).”


Jaskrawozielony blask neonu odbija się od czarnej plamy, na którą w nocy pozuje zwykła kałuża. Zwykła dziura w bruku, wypełniona zwykłą wodą.
Wiatr gdzieś się zapodział. Ciężko pewnie znaleźć taką niepopularną, ciemną uliczkę, którą oświetla jedynie te pieprzone, ostre światło neonu jakiegoś podrzędnego baru. Okolica nie jest przyjemna – przypomina raczej marną kopię ciemnych zaułków z amerykańskich filmów akcji. Czuć stęchlizną.
Aude stoi pochylona obok mnie. Rzyga, a ja przytrzymuję jej piękne, rude włosy dłonią, muskając palcami jej odkryte częściowo plecy. Palę papierosa, chyba już setnego dzisiejszego wieczoru. Ale to nic.
Szary dym, skręcający się jak nylon potraktowany ogniem, unosi się na tle nocnego nieba.
Wpatruję się w niego i zastanawiam, gdzie bym był parę godzin wcześniej, wieczorem, gdyby nie tu. Gdybym wtedy nie uciekł od Blanche. W jakiejś wystawnej restauracji na kolacji z jej rodzicami, na której dowiedziałbym się, że jestem nieodpowiedzialny i nieodpowiedni dla ich inteligentnej córki? Że jako pieprzony malarz, zarabiający grosze malując kiczowate widoczki nie jestem jej wart?
Przypominając sobie nadętą gębę ojca Blanche, przesadnie błyszczącą biżuterię jej matki i zgraję innych, ważnych osób w idealnie białych koszulach, cieszę się, że uciekłem. Że po prostu wyniosłem się z tego brudnego świata.
Tylko czy wolność ma zapach wymiocin?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jadzia




Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 2228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z reprodukcji.

PostWysłany: Czw 18:33, 29 Mar 2007    Temat postu:

trzeba jeszcze napisać w jaki sposób głosujemy!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
humbelina




Dołączył: 11 Wrz 2006
Posty: 1191
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Jasło. Zna ktoś? Wiedziałam...

PostWysłany: Czw 21:24, 29 Mar 2007    Temat postu:

Takim jak zawsze Laughing.
Znaczy się w "co by było, gdyby..." jest podany schemat, można z niego korzystać xD.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Beverly




Dołączył: 03 Lut 2007
Posty: 4414
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: ze świata marzeń i iluzji

PostWysłany: Pią 14:54, 30 Mar 2007    Temat postu:

Chyba wiem, czyja jest pierwsza praca. Jestem prawie pewna, ale obiecuję, że obędzie się bez faworyzacji.
Zgodność z tematem - 5p.
Tak, temat został zachowany i, wydaje mi się, poprawnie zinterpretowany, co nie oznacza, że nie można go rozumieć na różne sposoby.
Pomysł - 9p.
Młodzieńcza miłość, długie życie w iluzji i... To coś. Ale słowa piosenki służące za list były chyba najprostszą z możliwych wersji.
Treść - 9p.
Podoba mi się jakoś opisów, troszeczkę kuleje styl, ale to można dopracować, niekiedy sytuacje wydawały się wyrwane z kontekstu... Jednak praca się wybroniła, bo całościowo bardzo mi się spodobała.
Poprawność - 8p.
Było kilka literówek, gdzieś przed oczami zamajaczył mi wielokropek z dwiema kropkami...
Wrażenie końcowe - 5p.
Ogólnie praca wzrusza, napisana ciekawie i bez zbędnego owijania w bawełnę.
A druga praca...
Zgodność z tematem - 5p.
Tak, jak i poprzednia, jest napisana na temat, który, jak już wspominałam, można odmiennie interpretować.
Pomysł - 10p.
Kłamstwa, zdrada, iluzje... Jak ja to lubię.
Treść - 10p.
Bardzo zgrabne zdania, niesamowita zdolność trzymania pióra... Czegóż chcieć więcej?
Poprawność - 7p.
Zmiana czasu, moja droga Autorko:
Cytat:
- Amaury… - szepcze mi do ucha; czuję jej oddech na własnej szyi, jej długie, upiorne palce na swoich ramionach, jak kreśli na nich dziwne, magiczne wzory, jak stara się mnie opętać, chociaż dawno jej się to udało. – Nie ignoruj mnie – wyszeptała jeszcze ciszej, chrapliwie.
- Nie ignoruję – odpieram natychmiast, z nieobecnym, kpiarskim grymasem na ustach.

Dalej:
Cytat:
Łzy jak mróz znaczy ścieżki na jej ślicznej twarzy.

Znaczą.
Cytat:
Ciężko pewnie znaleźć taką niepopularną, ciemną uliczkę, którą oświetla jedynie te pieprzone, ostre światło neonu jakiegoś podrzędnego baru.

To pieprzone światło.
Wrażenie końcowe - 4p.
Opowiadanie jest niesamowite, ale za krótkie, za co potrącę jeden punkt.
Aha, proszę się nie przejmować niezbyt konstruktywną krytyką Bev.
Dziękuję za uwagę Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Panna Kate




Dołączył: 12 Cze 2006
Posty: 644
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Niewalająca

PostWysłany: Wto 15:55, 03 Kwi 2007    Temat postu:

Praca PIERWSZA

Zgodność z tematem - 5p.
Słowa piosenki w liście, zaakcentowany okres trzech lat, rozstanie i bolesne zagubienie między prawdą a kłamstwem. Nie mam uwag.

Pomysł - 6p.
Miłość właściwie nieodwzajemniona, pierwsze, młodzieńcze uczucie. Pomysł na tyle uniwersalny, że można z nim zrobić wszystko. Jednakże nieco zbyt... hm... posopolity?

Treść - 6p.
Troszkę drażni zestawienie mrocznej dziewuszki i urodziwej blondyneczki - strasznie stereotypowa przemiana. Do tego motyw podcinania żył, przeklinająca matka... No cóż - jakoś mnie to nie przekonało.
Akcja dość zgrabnie poprowadzona, dialogi trochę kuleją, ale ogólne wrażenie nawet dobre. W tekście zabrakło czegoś, co by mnie bezbrzeżnie zachwyciło, chociaż całość czyta się gładko. Mimo to dla mnie Ewelina jako piętnastolatka i "w trzy lata później" jest nieco szablonową postacią.

Poprawność - 7p.
Interpunkcja pojękuje żałośnie, plus kilka literówek. W sumie - jak na tak długi tekst - nie jest najgorzej.

Wrażenie końcowe - 3 p.
Ani mnie to ziębi, ani grzeje. Miałam wrażenie, że autor/ka dopiero pod koniec zaczyna "czuć" tekst.

----------

Praca DRUGA

Zgodność z tematem - 4,5p.
Tytułowe trzy lata gdzieś się zagubiły, ale całość nawiązuje do słów utworu.

Pomysł - 9p.
Bardziej mi się podoba, mężczyzna rozdarty między dwoma kobietami, uciekający do szkodliwej, toksycznej miłości z pozornie szczęśliwego związku. Cud - miód z orzeszkami. Chociaż całość nieco chaotyczna.

Treść - 7,5p.
Ciekawie poprowadzona, ładnie zaprezentowany czas teraźniejszy. Spodobało mi się zestawienie dwóch typów kobiet oraz pointa - lepiej uciec od kłamstw, nawet wtedy, gdy prawda okazuje się brzydotą.
Oryginalnie, nietuzinkowo, a jednak nie do końca pojęłam, o co chodziło z listem. No i krótko strasznie!

Poprawność - 7p.
Wspomniane wyżej błędy, oraz nowotwór - "kpiarsko". Raczej - kpiąco - prawda?

Wrażenie końcowe - 4 p.
Ładnie, naprawdę. Aczkolwiek zdecydowanie zbyt krótko, a pomysł nie do końca rozwinięty.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
buka




Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 2583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosn

PostWysłany: Wto 16:27, 03 Kwi 2007    Temat postu:

Tekst pierwszy

zgodność z tematem: 5 p.
Zdecydowanie zgodny z tematem, motyw 3 lat aż nadto podkreślony. Do tego list i słowa piosenki.

pomysł: 7p.
Porzucona nastolatka. 3 lata. Brunetka i blondynka dla kontrastu. Lekka zmiana wyglądu dla odcięcia się od przeszłości. No cóż. Czy pomysłowe? I tak i nie.

treść: 7p.
Na początku myślałam, ze to jest zabawa w pisanie jakiejś drugoklasistki, która sylabizuje przy pisaniu "Ka-sia i E-we-li-na szły dro-gą do szko-ły". Bałam się o ten styl. Potem rozkręciło się. Mam wrażenie jakbyś dopiero pod koniec poznała Ewelinę i nauczyła się jej. Ale... ta żyletka jest trochę nie na miejscu. Ochach jaka ona jest buntownicza, tak? Nie. Mnie wystarczyłyby jej złość i gniew, opisane nieco dogłębniej.

poprawność: 6 p.
Literówki, o. Ale w takim denerwującym stopniu.

wrażenie końcowe:3,5 p.
Bo tak: Ewelina jest za bardzo szablonowa, a przy tym jakaś... no nie wiem. Kontrast między dziewczętami okazał się nawet przydatny, jednak Ewelina sama w sobie jest jak dla mnie zbyt badgirlowa. Glany, czarne włosy, blada cera, żyletki. To mnie nieco irytuje. A wiesz co jest najgorsze? Że w połowie kompletnie się zapomniałam i naprawdę zaczytałam! Ten końcowy dialog nie wypadł w moich oczach tak, jak sobie wyobrażałam i dlatego całe wrażenie jest średnie.
Ale wciągnęło mnie w pewnym momencie naprawdę.

Tekst drugi

zgodność z tematem: 3 p.
3 lata umknęły gdzieś. A nawet jeśli nie, to jak dla mnie całość jest zbyt zamieszana, bym mogła to zauważyć.

pomysł: 8 p.
Mężczyzna zawieszony między dwoma kobietami. Czy wybrał właściwie? O to tu chyba chodzi.

treść: 7p.
Jak dla mnie to jest zbyt chaotyczne. Krótko, bo krótko, ale sama treść... No nie wiem. Dwie kobiety, dwa światy, a pośrodku mężczyzna. List. O co chodzi z listem? Wiele czytelnik nie wie i to go ( w tym wypadku mnie ) irytuje. Wygląda to raczej na wstęp, prolog niż na całość.

poprawność: 7p.
Ładny czas teraźniejszy, ale na początku się pogubiłaś. Chodzi o ten fragment, który wskazała Beverly. Błędy zostały już wypisane, więc nie będę ich powtarzać.

wrażenie końcowe: 3p.
Kompletnie nie wiem jak to odczuć. Bo uczuć we mnie raczej nie wzbudziło, jest takie jakby... no wiesz. Kojarzy mi się z tym całym nowopisarstwem. Mało tego całego świata przedstawionego jest tu ukazane i może dlatego się nie wczułam. Może dlatego się nie zaczytałam, bo za krótkie to jest. Może nawet jestem zbyt tępa na tego typu teksty i dlatego niezbyt mi się podobało.

Oto było niestety bardzo skromne zdanie moje czyli buki, dziękuję za uwagę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lyssan




Dołączył: 27 Cze 2006
Posty: 8187
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 61 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 15:04, 04 Kwi 2007    Temat postu:

PRACA A
Zgodność z tematem 5/5
Pięć, kotek, bo zgodność z tematem jest wręcz powalająca. Bardzo wierna interpretacja.
Pomysł 4/10
Kiedy w tekście widzę, że ktoś się tnie, przypomina mi się wiele rzeczy. I wiele krwi, niekoniecznie mojej. Nie lubię tych wspomnień, wiesz?
Zbuntowana nastolata. No tak, czego by się spodziewać? O czym my mamy większe pojęcie niż o tym? Przecież to, cholera, my. Zbuntowane nastolaty, które potrzebują odrobiny tandetnej miłości.
Ale cztery. Bo... Lubię czytać o tym, o czym nie mam zielonego pojęcia. Lubię wierzyć w każdy nierzeczywisty chłam, jaki mi podadzą. Byleby daleki.
Treść 6/10
Długie toto. Czytałam z niechęcią, bo każde dodatkowe linijki przyprawiają mnie o odruchy wymiotne wręcz. No tak, ale to przecież trzy lata, powie ktoś. Nie jestem kimś. Jestem sobą.
Nie wciągnęło. Może troszkę zaciekawiło, ale tak troszkę. Ta miłość była... Cielesna i zimna, jak to ostatnio ujęłam niezbyt ładnie. Właśnie taka. Nie wierzę w taką miłość, nie chcę wierzyć!, bo ona boli.
Poprawność 8,5/10
Większych zastrzeżeń nie mam. Czasami jakaś zgubiona spacja między wyrazami a przecinkiem, czasami jakiś przestawiony szyk. Wiem, że błądzić jest rzeczą ludzką. Ale tu tego nie powinno być.
(odezwała się ta, co wysłała na konkurs niepoprawioną pracę x.x)
Wrażenie końcowe 2,5/5
W połowie. Bo ani to beznadziejne, ani genialne. Taka wyższa średnia klasa.

PRACA B
Zgodność z tematem 4/5
Cztery. Bo interpretacja mistrzowska, ale... Bardzo odległa od piosenki.
Pomysł 10/10
W teraźniejszym!
Kocham Cię!
Dawno nie czytałam czegoś w teraźniejszym. I to w sumie główna zaleta tekstu. Główna najgłówniejsza wręcz. Pomysł niezbyt oryginalny, ale bardzo mi odległy, więc przez to ciekawszy. Normalnie dałabym z osiem. Ale to teraźniejszy, noo!
Treść 9/10
Ja uwielbiam Chaos, żeby nie było. Naprawdę.
Treść... Tu nie ma konkretnej treści. Tu jest sama forma. Forma i uczucia. Ale tu nie chodzi o akcję, prawda? Przecież wiemy, że nie. Tu o uczuciach.
Abstrakcja i chaos. Kupuję.
Poprawność 9/10
A tu się z Paniami u góry nie zgodzę. Jestem w stanie wybaczyć Ci zgubienie czasu. Bo pisanie w teraźniejszym to naprawdę orka na ugorze.
(jak ktoś nie próbował... zazdroszczę ^^)
parę małych błędów i błędzików. Tak na jeden punkt góra.
Wrażenie końcowe 5/5
Krótko, zwięźle, na temat i w dodatku odlegle. Po prostu.

*Lyśka się kłania i czeka na oklaski*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ross
FUK JU!



Dołączył: 15 Kwi 2006
Posty: 1253
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Miodowe Królewstwo

PostWysłany: Śro 20:25, 04 Kwi 2007    Temat postu:

Piosenki nie dane mi było usłyszeć (link podany przez Jadzię nie działał, a na youtubie nie mogłam znaleźć tego tytułu), więc być może nieco się nie poznam na przedstawionych tekstach, jednakże zapoznałam się ze słowami utworu i myślę, że mogę oceniać nawet kategorię "Zgodność z Tematem".
PRACA A przedstawia się w moich oczach w nastepujący sposób:
Zgodność z tematem- zgadzam się w zupełności, że należy się max punktów (5/5), bo praca faktycznie oddawała nawet nastrój (i skąd ja to moge wiedzieć o.O) piosenki.
Pomysł - odrzucające było owe 'cięcie się', bo takie bardzo mroczne, zue i w ogóle. Niepotrzebne. Emocje można wyzwalac w inny, bardziej oryginalny sposób, a już na pewno bardziej humanitarny względem siebie. Konkurowanie z najlepszą przyjaciółką o chłopaka (bo tak to odebrałam) tez wydaje mi się nieco nienaturalne. Zwłaszcza o nieznanego sobie z początku chłopaka. A zatem 6/10 bo pozostałe elementy mi sie podobają.
Treść- długo, nieco leiście. Ale z drugiej strony, czy jeżeliby autorka skracała swój tekst, to czy nie powstałoby wiele niedomówień? Sam opis miłości przedstawionym w tekście A wydaje mi się aż do bólu szablonowy: wielkie przerażenie na samą myśl spojrzenia mu w oczy, później nagłe wyznanie miłości, odpowiedź potwierdzająca uczucie drugiej strony aż wreszcie zdrada. Zbyt schematycznie, choć wiem, że w tekście miało się tak stać. Ale wolałabym już chyba niedomówienia. 5/10
Poprawność- Jedynym zastrzeżeniem językowym zauważonym przeze mnie jest błąd-literówka w słowie "kobieca" napisanym przez Ciebie [autorko] "kobiecia". Więc nie powinno dziwić nikogo 9,5/10
Wrażenie koncowe- 3/5 bo ładnie napisane, ale czegoś mi brakuje a nawet dwóch czegosiów.

PRACA B
:
Zgodność z tematem- No chyba tak. Bo pisoenki nie słyszałam. Więc dam 5/5 wierząc, że jest to niemal odbicie utworu muzycznego.
Pomysł-A gdzież tu pomysł? W sumie jest to mieszanina uczuć i fragmentu listu (taak?) całkiem ładnie skomponowane. Ale ten ostatni akapit... urzekający, powiedziałabym, i nie będzie to ironią. Dzięki niemu właśnie przyznam 7/10, bo podobało mi się, ale nie lubie opowiadan pisanych krótkimi zdaniami, w których ciężko zrozumieć kto jest kim, a ja miałam ten problem co zmusiło mnie do ponownego przeczytania pracy.
Treść- zdecydowanie za krótko, kończąc zdziwiłam się, że tak mało. Ale i tak udanie, przemyślanie, i, co trudną sztuką jest, w teraźniejszym czasie. Bez zwrotów akcji. 5/10, domagam się więcej, więcej!
Poprawność- wydaje mi się, że nie muszę wytykać już wytkniętego przez moje poprzedniczki błędu, choć znalazł się on w krótkim tekście, to jednak był jedynym, co powoduje, że postawię 9/10.
Wrażenie końcowe- ładnie, ładnie. Aczkolwiek wolałabym przeczytać jeszcze raz, zanim się upewnię *wraca*. 3,5/5 to dobrze, prawda?[/b]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
humbelina




Dołączył: 11 Wrz 2006
Posty: 1191
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Jasło. Zna ktoś? Wiedziałam...

PostWysłany: Pią 17:25, 13 Kwi 2007    Temat postu:

Uwaga, uwaga, K O N I E C!

Teraz przystąpny do podsumowania i ogłoszenia wyników.

TEKST A - 146 pkt
TEKST B - 162,5 pkt

Ogłaszam więc wszem i wobec, że zwycięzcą zostaje Fretka!

Etencji gratulujemy i życzymy jeszcze wielu, wielu wygranych pojedynków...
Gratulujemy również Libby, która była autorką drugiego nadesłanego tekstu.
Malice niestety nie wywiązała się i nie przysłała pracy, proszę więc osobę za to odpowiedzialną o nadanie jej rangi Fuk Juka.

Dziękuję za uwagę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Don Evek




Dołączył: 03 Cze 2006
Posty: 2428
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 17:35, 13 Kwi 2007    Temat postu:

Gratulejszyns Eciu ^_^ (ja wiedziałam, że to Twój tekst, po prostu wiedziałam ^^).
I Tobie, LIbbs, również należą się gratulacje, w końcu szłyście prawie łeb w łeb ( ;


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lyssan




Dołączył: 27 Cze 2006
Posty: 8187
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 61 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 17:37, 13 Kwi 2007    Temat postu:

:>
Kocham Cię, Etku!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Niewiadoma




Dołączył: 01 Mar 2007
Posty: 2320
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Liverpool

PostWysłany: Pią 17:38, 13 Kwi 2007    Temat postu:

To, Etka?!
Niemożliwe!

Gratulacje,
;*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Beverly




Dołączył: 03 Lut 2007
Posty: 4414
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: ze świata marzeń i iluzji

PostWysłany: Pią 17:40, 13 Kwi 2007    Temat postu:

A ja wiedziałam, że ten pierwszy tekst jest Libby. Niniejszym bardzo Wam obu gratuluję, o Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Pod kudłatym łbem Gwendy. Strona Główna -> Stare konkursy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin