Forum Pod kudłatym łbem Gwendy. Strona Główna Pod kudłatym łbem Gwendy.
Dla elyty, rodzynków w czekoladzie, śmietanki w kawie, po prostu nas.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Beverly Wright

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pod kudłatym łbem Gwendy. Strona Główna -> Fanfiction.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Beverly




Dołączył: 03 Lut 2007
Posty: 4414
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: ze świata marzeń i iluzji

PostWysłany: Czw 22:53, 08 Lut 2007    Temat postu: Beverly Wright

Prolog

Za oknami prószył śnieg. Białe płatki wirowały na mrozie i delikatnie opadały na ziemię, tworząc na niej zimną skorupę. Delikatny puch otulał wszystkie ulice, place i alejki w Londynie. W okolicznych domach paliły się światła, ludzie szykowali się do wieczerzy wigilijnej. Ośnieżonymi drogami przechodziły od czasu do czasu zmarznięte koty, poszukując schronienia i pożywienia. Nikt nie chciał tego wieczoru być sam i błąkać się po wielkim mieście. Boże Narodzenie to czas miłości i pojednania, powtarzały pewnie wszystkie babcie na świecie. I miały rację. Bo w tę szczególną wigilijną noc ludzie powinni się radować, kochać i być razem. Właśnie, powinni. Ale nie zawsze jest tak, jak powinno być.
Pewnej malutkiej istotce nie dane było spędzić tegorocznych świąt w gronie najbliższych. Ciemnookie niemowlę leżało całkiem nagie na śniegu i cicho kwiliło. Urodziło się przed dwoma tygodniami i bardzo brakowało mu matczynej miłości. Ale wkrótce ktoś miał temu dziecku ją okazać…
Zza rogu szarego odrapanego budynku wyszła nagle młoda kobieta. Wielkie błękitne oczy patrzyły w popłochu dookoła. Jej bladą, wychudłą twarz otaczała mgiełka kruczoczarnych włosów. Usłyszała cichutki płacz, spojrzała w stronę, z której dochodził i ujrzała dziecko. Prawdziwe niemowlę, nagusieńkie, jak je Pan Bóg stworzył. Kobiecie ścisnęło się serce.
- Nie mogę go do siebie wziąć- wymamrotała.- Przecież matka mnie wyrzuci z domu. Ale czy z takim maleństwem będzie miała odwagę postąpić tak samo?
Ze sprzecznymi uczuciami brunetka schyliła się i podniosła kruszynkę. Dzieciątko przestało kwilić i spojrzało z zainteresowaniem na kobietę. Ale nieoczekiwane zdarzenie tylko przez chwilę wydawało się mu ciekawe. Chwilę potem znowu zapłakało, tyle że dużo głośniej. Niebieskooka zadrżała i przycisnęła dziecko do piersi.
- Dziewczynka…- wyszeptała, ściskając skostniałe z zimna rączki.
Nie namyślała się długo. Włożyła dzidziusia pod obszerny płaszcz. Okrążyła blok i weszła do ciemnego korytarza, który był celem jej podróży. Wyjęła z kieszeni jakiś patyk i machnęła nim. Na jego końcu pojawiło się światło, które oświetliło jej drogę do śnieżnobiałych drzwi z mosiężną kołatką. Kobieta wzięła głęboki oddech i zastukała. Dał się słyszeć radosny krzyk, tupot stóp, wreszcie skrzypienie drzwi. W wejściu ukazał się mały, może czteroletni chłopczyk.
- Ciocia Gwyneth!- zawołał i zawisł jej na szyi.
Kobieta przytrzymała dłońmi skulone pod płaszczem niemowlę i uściskała siostrzeńca. Potem postawiła go na ziemi, zmierzwiła mu włosy i uśmiechnęła się szeroko. Była naprawdę ładna. Kiedy się uśmiechała, w jej oczach błyskały iskierki.
- Ojej, Matt, jak ty urosłeś!- stwierdziła, rozpinając guziki płaszcza.
Delikatnie wyjęła dziecko i położyła je na stojącym w przedpokoju krześle. Spokojnie powiesiła płaszcz na wieszaku i zdjęła przemoczone buty. Matt patrzył na to wszystko, wytrzeszczając oczy. Ale nie zdążył nic powiedzieć, ponieważ w wąskim pomieszczeniu zgromadziła się cała rodzina, żeby powitać dawno niewidzianą Gwyneth. Pulchna, ale za to wysoka kobieta z lekko siwiejącymi włosami opadającymi na skronie, która szła z przodu, zatrzymała się wpół kroku. Ręce miała rozpostarte, jakby chciała uściskać brunetkę, ale w porę się rozmyśliła. Tak jak wszyscy, gapiła się na dziecko.
- Co… Co to jest? Gwyn, czy ja o czymś nie wiem?- spytała, patrząc nowoprzybyłej w oczy.
- Daj spokój, mamo- Gwyneth niezręcznie ją objęła.- Urwałam się wcześniej z pracy, tak jak obiecywałam. Szłam tutaj i… przy początku bloku zobaczyłam to dziecko… Bardzo płakała i była zmarznięta. Naprawdę nie mogłam jej tak zostawić… Mamo, ja jej nikomu nie oddam! Prawda, że mogę ją zatrzymać?
Do oczu Gwyneth napłynęły łzy. Wzięła dziecko na ręce i objęła, jak mocno tylko się dało. Dziewczynka położyła maleńką rączkę na jej ramieniu. Przez chwilę panowała głucha cisza. Nikt się nie odezwał, nikt się nie ruszył… Wreszcie naprzeciwko Gwyn stanął niziutki mężczyzna z resztkami siwych włosów na głowie. Poprawił kwadratowe okulary opadające mu prawie na koniuszek nosa i powiedział:
- Musisz wiedzieć, kochanie, że dziecko to nie zabawka.
Gwyn pociągnęła nosem i otarła łzy. Podała dzieciątko matce, która nieporadnie je objęła.
- Ja wiem, dziadziu. Ale nie mogłam… Ja musiałam… Dziadziu…- dziewczyna przytuliła mężczyznę i oparła głowę na jego ramieniu. Na odświętny garnitur spadła jedna jedyna łza. Dosyć dziwacznie wyglądał ten ich uścisk, bo Gwyneth była dużo wyższa od dziadka i aby go objąć, musiała się mocno zgarbić. Wreszcie się wyprostowała i spojrzała po wszystkich obecnych. Była jeszcze bledsza niż zwykle.
- Myślę, że Gwyn jest na tyle odpowiedzialna, że potrafi się zająć dzieckiem- powiedział głośno wysoki, czarnowłosy, dwudziestokilkuletni mężczyzna.- No bo co z nim zrobi? Ja jestem z ciebie dumny, siostrzyczko.
Brunetka uśmiechnęła się blado. Rozległy się ciche potakiwania, pomruki, wreszcie powstał zwykły rodzinny hałas. Kilkoro dzieci z Mattem na czele biegało między krzesłami, ponieważ wreszcie przeniesiono się do salonu. Na środku stał ogromny stół, a dookoła poustawiano mnóstwo puf, taboretów i foteli, żeby dla każdego było miejsce. Brunetka usiadła na drewnianym krześle z oparciem, a małą położyła na fotelu stojącym obok. Podeszła do niej matka.
- Może ją w coś ubierzesz?- powiedziała szorstko.- Chyba nie chcesz, żeby była cały wieczór goła? W sypialni Vivian jest mnóstwo ciuszków. Pytałam Becky, powiedziała, że z wielką chęcią odda dla… twojej małej… jakąś bluzeczkę czy śpioszki.
Kobieta odgarnęła włosy z twarzy i już chciała odejść, kiedy Gwyn położyła jej rękę na ramieniu.
- Mamuś, mamuś, nie gniewaj się, proszę. Ja się nią zajmę. Będzie miała na imię Beverly, wiesz? Na twoją cześć. Mamusiu…- dziewczyna wtuliła się w matkę.- A ty co byś zrobiła na moim miejscu? Zostawiłabyś ją tam, na tym zimnisku i mrozie?
Twarz kobiety rozjaśnił uśmiech.
- Kochanie, wiesz przecież, że i tak zrobisz, jak uważasz. Idź ją ubierz, bo zaraz zaczynamy kolację. To będzie moja pierwsza wnuczka… I mam nadzieję, że nie ostatnia. Peter nie ma zamiaru się żenić, więc jedyna nadzieja w tobie.
Gwyneth uśmiechnęła się identycznie jak mama i poszła do sypialni maleńkiej córeczki swojej kuzynki, żeby wybrać dla Beverly coś do ubrania. Dla Beverly Wright, nowej członkini rodziny Wright.

A co mi tam! Liczę na szczerą krytykę. Na pochwały oczywiście też, o ile takowe się znajdą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
buka




Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 2583
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosn

PostWysłany: Pią 16:02, 09 Lut 2007    Temat postu:

Ogólnie ciepło, ładnie i te inne. Jakieś konkrety? Proszę bardzo.

"Bo w tę szczególną wigilijną noc ludzie powinni się radować, kochać i być razem."
To brzmiało tak tanio, aaa kochajmy się i pokój na świecie.

Reakcja matki Gwyneth mnie zdziwiła. Ojej, nagle przynosi dziecko i... jakoś nie wiem. Inaczej to sobie wyobrażałam.

Boję się, że zrobisz z Beverly taką Sierotkę Marysię. Wiesz, biedna, opuszczona, znaleziona na mrozie. Ale trzymam kciuki, by tak się nie stało.

Na koniec powiem, że czekam na dalszy ciąg, bo na razie nie uchyliłaś nawet rąbka tajemnicy o czym będzie to opowiadanie tak dokładnie.
Powodzenia!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Fretka




Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 6761
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 16:20, 09 Lut 2007    Temat postu:

Oj... tak szczerze, to mi się nie spodobało xd Znaczy, nie, że w ogóle, ale takie to jakieś... ach, pokażę Ci najlepiej co mi się nie podoba.

Cytat:
Kobieta przytrzymała dłońmi skulone pod płaszczem niemowlę i uściskała siostrzeńca.

Nie wiem, ja sobie tego niewyobrażam xd Dziecko niezauważone pod płaszczem?

Cytat:
Delikatnie wyjęła dziecko i położyła je na stojącym w przedpokoju krześle.

Ot, położyła sobie dziecko na krześle xd Czepiam się? Może, ale nie wyobrażam sobie, żeby ktoś dwutygodniowe niemowle kładł na krześle.

Cytat:
Naprawdę nie mogłam jej tak zostawić… Mamo, ja jej nikomu nie oddam! Prawda, że mogę ją zatrzymać?

To brzmi, jakby znalazł kotka, a nie dziecko.

W ogóle, to ot tak sobie przygarnęła dziecko. Owszem, rodzina miała trochę objekcji, parę minut, a potem już się matka prologowej bohaterki cieszy, bo będzie miała wnuczkę xd Mało prawdopodobne, ale to może ja jestem taka wypruta z uczuć.

I popieram bukę - tamto zdanie zabrzmiało strasznie... tandetnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kidyppe




Dołączył: 19 Sty 2007
Posty: 515
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: od Autorów.

PostWysłany: Śro 19:01, 21 Mar 2007    Temat postu:

Mhm. No dobra.

Fretka napisała: 'to brzmi, jakby znalazła kotka, a nie dziecko'. I tym samym świetnie ujęła moje uczucia do tego tekstu. Bo wszystko było jakieś takie nienaturalne [patrz - reakcja mamy]

Aha, jeszcze coś - postaraj się tak nie pędzić z akcją. Niby wszystko ładnie, ale nie dajesz czytelnikowi odetchnąć. W jednym, króciutkim rozdzialiku zamieszczasz tyle ważnych wydarzeń, co niektórzy w całej książce [co też jest przesadą, ale nie ważne]

Z drugiej jednak strony, w moich oczach jesteś w pełni usprawiedliwiona Smile
W końcu - skoro trudno opisać własne narodziny, to pewnie własne 'znalezienie' również.

Pozdrawiam,
K.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pod kudłatym łbem Gwendy. Strona Główna -> Fanfiction. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin