Forum Pod kudłatym łbem Gwendy. Strona Główna Pod kudłatym łbem Gwendy.
Dla elyty, rodzynków w czekoladzie, śmietanki w kawie, po prostu nas.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Moje grafomańskie próby pisania ff
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pod kudłatym łbem Gwendy. Strona Główna -> Fanfiction.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Amanda
Gość






PostWysłany: Pią 13:28, 23 Cze 2006    Temat postu: Moje grafomańskie próby pisania ff

Wink
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Amanda
Gość






PostWysłany: Pią 13:30, 23 Cze 2006    Temat postu:

1. Tęsknota i napad.


Świt. Nieśmiały blask wychyla się zza horyzontu. Małe, niewinne promyczki, cichutko błądzą po zaspanym świecie. Wkrótce majestatyczna kula zawisa nie niebie, obdarzając hojnie ziemię swoim światłem. Dla większości mugoli zaczyna się zwykły pracowity dzień. Wstają w przekonaniu, że być może ten dzień okaże się lepszy od poprzedniego. Suną po ulicach, z plikami dokumentów pod pachą, a na ich twarzach można wyczytać zmartwienie, zniecierpliwienie. I choć wakacje są w pełni rozkwitu, od większości pełną parą bije tylko jedno słowo: kariera. Nic innego nie ma wartości. Kłopotem dla nich jest dobór krawatu, tak, aby pasował do innej części garderoby, czy odpowiednie wypełnienie dokumentów, papierów, usatysfakcjonowując w ten sposób dyrektora, który „raz jeden nie będzie się miał do czegoś przylepić”. Ale żeby tylko takie problemy roiły się i rozpościerały w głowach czarodziei…
Przy ulicy Privet Drive 4, w małym, obskurnym pokoiku na poddaszu, ktoś, kto go zamieszkiwał, jeszcze spał. Chłopiec miał naciągniętą po uszy kołdrę, chcąc w ten sposób uchronić się przed niechcianie padającymi promieniami słońca. A te z kolei, niczym szkodliwe chwasty, podstępem przedarły się przez małe okienko, i na stałe zagościły w pokoiku, gnieżdżąc się w nim, i wijąc sobie wygodne posłania. A jak to z chwastami zazwyczaj bywa – trudno się ich pozbyć. I tym sposobem, na światło dzienne wyszła cała „zawartość” pomieszczenia. Panował w nim wielki nieporządek. Gazety były rozrzucone po ziemi. Wielkie nagłówki z „Proroka Codziennego” rozgłaszały kolejne z rzędu napaści, morderstwa, czy skody wyrządzone przez popleczników Czarnego Pana. Z ostatniego numeru, na wielkiej, czarnej fotografii, widniała twarz Dracona Malfoy’a, który uśmiechał się w szyderczym uśmiechu, przyglądając się obiektywowi aparatu z drwiną. Niżej litery, uformowane w wyrazy i zdania głosiły. <i>”Draco Malofy, lat siedemnaście, wysoki, szczupły blondyn, a tym samym sługa Sami-Wiecie-Kogo, jest poszukiwany przez Ministerstwo Magii, jako członek grupy śmierciożerców, która z dnia (bla bla), dokonała napaści na Szkołę Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, zabijając jej dyrektora, śp. Albusa Dumbledora.”</i> Poniżej znajdował się szczegółowy opis chłopaka, i adres, na który należy się udać, jeżeli ujrzy się młodocianego mordercę. Nieco obok, na biurku, stała klatka z Hedwigą. Pusty kufer zajmował niezaszczytne na środku pokoiku, a ubrania i przedmioty, które niegdyś się w nim znajdowały, rozsypały się wokoło, tworząc całkiem sporą kupkę. Znudzona sowa zaczęła pohukiwać, tak jakby chciała obudzić swojego pana. Niemiłosiernie drapała pazurkami, powodując niemiły, chrapliwy odgłos. Właściciel ptaka mruknął coś cicho, po czym przekręcił się na drugi bok. Z dołu zaczęły dochodzić krzyki wuja: „Gdzie ten obdartus?! Trzeba zrobić śniadanie i posprzątać dom!”, przekrzykiwane przez ciotkę: „Niech się tu tylko pojawi!”. Najgłośniej ryczał kuzyn: „Głodny jestem!”. Chłopak powoli zaczął wracać z krainy marzeń, z której został tak brutalnie wyrwany. Sowa popatrzyła na niego swoimi pięknymi, niebieskimi oczami i delikatnie przekrzywiła łepek w prawą stronę. Zaczął otwierać oczy... Przetarł je ręką, po czym po omacku wyciągnął okulary z szafki nocnej, i założył je, chowając swoje śliczne, zielone tęczówki za szkłami. Sowa wesoło kłapnęła dziobem. W tym samym momencie gdzie indziej budziła się dziewczyna o brązowo-złotych lokach, które zaczynały się układać w regularne fale. Przetarła oczy tak, jak to zrobił chłopak. Otworzyła je i wpatrywała się przez jakiś czas w sufit. Ale u niej w domu było cicho. Z dołu nie dochodził żaden dźwięk. W tym domu cisz była raczej rzeczą naturalną. Dziewczyna jeszcze raz przetarła oczy i powoli wstała. Założyła różowe, kudłate kapcie na stopy. W tym momencie wstał też chłopak. Podszedł do rozrzuconych rzeczy wokół kufra. Zaczął odgarniać ręką ubrania, szukając czegoś, co mógłby założyć. Od pewnego czasu obiecywał wziąć się za porządki, co z resztą kończyło się tylko na dobrych chęciach. Całkowicie wbrew swojej woli, obrócił wolno głowę. Jego spojrzenie padło na lustro wiszące na ścianie. Było popękane i brudne. W jego tafli ujrzał siebie – Harry’ego Pottera. Wpatrywał się w siebie z mieszanymi uczuciami. W tym samym momencie, dziewczyna zmierzała do łazienki. Odkręciła kran, i dużą porcją zimnej wody przemyła sobie twarz. Nic tak jej lepiej nie pobudzało. Po omacku znalazła puchaty ręcznik z wyhaftowaną tarczą Griffindorru, oraz jej inicjałami – H.G. Machinalnie spojrzała w lustro. Przyglądnęła się badawczo sobie. Pomyślała o nim… A „on” właśnie smarował kromkę masłem. Niedbale wrzucił na nią parę plasterków wędliny. Zatopił w tym zęby, i odgryzł kęs. Wolno przeżuwał śniadanie, robił wszystko od niechcenia. Brakowało mu czegoś. Raczej – kogoś. Tęsknił. Życie bez przyjaciół nie miało dla niego sensu…


* * *


Tymczasem piątka zakapturzonych postaci, z maskami na twarzach, odzianych w długie, czarne szaty sięgające ziemi i ustami wygiętymi w niezidentyfikowanym grymasie, stała przed gospodą „Trzy miotły”. W dłoniach trzymali wyciągnięte różdżki. Na ich twarzach można było wyczytać chęć zemsty. Jakaś dziwna moc biła z ich oczu. Każdy, kto w nie spojrzał, zdawał się topić w strachu. Serce zaczynało gwałtownie tętnić, bijąc rozpaczliwie w piersiach, zupełnie tak, jakby chciało wyskoczyć i poszybować w przestworza. Jednym słowem – strach paraliżował każdego, kto tylko ujrzał tych ludzi. I – w zasadzie – trudno się temu dziwić, bowiem istoty w czarnych szatach były uniżonymi sługami najstraszniejszego z czarnoksiężników. W każdym razie, piątka Śmierciożerców, z pewnością dostała zadanie do wykonania, i – możecie mi wierzyć – nie było to napicie się kremowego piwa w gospodzie.
- Dalej, Draco, nie mamy na to całego dnia! – do uszu wszystkich dobiegł ostry, nie znoszący sprzeciwu głos kobiecy, która zdradzała oznaki znudzenia i zniecierpliwienia.
Chłopak rzucił jej jadowite spojrzenie, po czym, od niechcenia rzucił zaklęcie:
- <i>Alohomora!</i>
Mocne, dębowe drzwi otworzyły się z wielkim hukiem. Wiatr wtargnął do wnętrza lokalu, bezkarnie szybując wśród stolików. Wewnątrz nie było nikogo. Cisza rozpostarła swe skrzydła, co wydawało się dość dziwne, zwłaszcza jak ta no miejsce, w którym zawsze tętniło życie. Wysoki, dobrze zbudowany Śmierciożerca, szybkim krokiem wszedł do gospody. Rozejrzał się bacznie wokoło. Lustrował wszystko wzrokiem, począwszy od lady, na której aż roiło się od szklanek i kubków, a skończywszy na maleńkich, kolorowych szkiełkach, które wchodziły w skład witraży, spełniających funkcję okien.
- Chyba przyszliśmy nie w porę. – rozległ się tubalny głos mężczyzny.
- Właścicielki nie ma. – dopowiedział niski mężczyzna.
- Ktoś ją musiał ostrzec. Ktoś z wewnątrz… - rozległy się szmery.
Zapadła cisza. Nikt nie widział za bardzo, co dalej czynić. Wrócić do Czarnego Pana, nie spełniwszy jego rozkazu? Ta opcja nie tryskała optymizmem. Co więcej: wydawała się wręcz niemożliwą do zrealizowania. Bo czy będą mogli spokojnie spojrzeć w oczy Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, i oznajmić mu, że misja, od której tak wiele zależało, nie została wypełniona. Piątka śmierciożerców rzucała tylko niespokojne spojrzenia w przeróżne kierunki, a w ich głowach kołowały się setki myśli dotyczące ich przyszłego losu, który mógł być naprawdę tragiczny. Czarny Pan z pewnością nie będzie bawić się w sentymenty. MA tak olbrzymią armię, że strata pięciu osób będzie niezauważalna. A fakt, że ta właśnie piątka była najbardziej posłusznymi sługami? Cóż… Voldemort do nikogo nie czuł ani cienia sympatii. Liczyła się władza i chęć panowania nad światem. Ale czy to możliwe, aby w jakiekolwiek serce ludzkie pozbawione było uczuć?
- Nie jesteśmy tu sami. – szepnął Snape, przerywając długo trwającą ciszę. Wszystkie spojrzenia automatycznie, jakby potrząsane niewidzialnymi sznurkami, zwróciły się ku byłemu nauczycielowi eliksirów. Ten z kolei, mrucząc pod nosem zawiłe formułki, i szeptając niezrozumiałe słowa, wyciągnął różdżkę. Z początku nic się nie działo. Z czasem jednak, z magicznego przyrządu zaczął wydobywać się wątły, niebieskawy promyczek światła. Pulsując i błyskając, powoli zwiększał swoją objętość. Snape zacisnął nerwowo powieki, wziął głęboki oddech, po czym skupił całą swoją energię. Wszystko to miało niecodzienny widok. Severus, drżąc na całym ciele, podtrzymywał różdżkę, dosłownie przekazując jej swoją siłę i energię. I w ten przedziwny sposób, ów niebieski promyczek, przeinaczył się olbrzymi promień, połyskujący złowieszczo. Zawiał zimny wiatr. Niebieskie światło z ogromną siłą rozpierzchło się po gospodzie. Zaglądnęło w każdy kąt izby, dotarło nawet na szparek pomiędzy deskami na podłodze. Przenikliwe zimno ogarnęło wszystkich. Wtem ów niebieski promień zbił się w ciasny krąg, otoczył coś niewidocznego, odtańczył prawdziwy taniec. Po paru sekundach, które wydawały się wiekami, na środku ktoś zaczął się materializować… A była to właścicielka – Madame Rosmerta…


I jak? Wink
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kim




Dołączył: 07 Maj 2006
Posty: 1572
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Twojego najstraszniejszego koszmaru.

PostWysłany: Pią 13:50, 23 Cze 2006    Temat postu:

Kilka małych błędów:
Masz "skody" zamiast "szkody".
Pusty kufer zajmował niezaszczytne na środku pokoiku, a ubrania i przedmioty, które niegdyś się w nim znajdowały, rozsypały się wokoło, tworząc całkiem sporą kupkę. - zasczytne miejsce? Tak mniemam ^^
"cisz" zamiast "cisza"
"Zwłaszcza jak ta no miejsce" - ?

Po za tym jest cudnie xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Vivianne




Dołączył: 10 Cze 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec

PostWysłany: Pią 16:08, 23 Cze 2006    Temat postu:

Według mnie nie powinno się pojawić to "(bla bla)", ponieważ zwraca to uwagę na fakt, że nie znasz daty, nawet jeśli wiesz kiedy to było. Mogłaś napisać np. we wtorek. Takie ,,bla, bla, bla" wygląda kożystnie, gdy ucinasz więszy tekst.

Ale i tak ładnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Libby




Dołączył: 20 Cze 2006
Posty: 1825
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Lublin. Tak zwany.

PostWysłany: Pią 16:22, 23 Cze 2006    Temat postu:

No ładne, ładne. Osobiście nigdy nie mogą zmusić się do pisania dłuższych opisów i z trudem mi wychodzą. Ale to nic Wink.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Amanda




Dołączył: 23 Cze 2006
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Griffindorru ;)

PostWysłany: Pią 19:32, 23 Cze 2006    Temat postu:

Chce ktoś może następną część? ;D Czy raczej się tego wystraszyliście i zwialiście dokąd pieprz rośnie? ;D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Vivianne




Dołączył: 10 Cze 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec

PostWysłany: Pią 19:41, 23 Cze 2006    Temat postu:

Możesz wkleić, ja zawsze chętnie czytam.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kim




Dołączył: 07 Maj 2006
Posty: 1572
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Twojego najstraszniejszego koszmaru.

PostWysłany: Sob 8:29, 24 Cze 2006    Temat postu:

Wklejaj! ^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Herbata




Dołączył: 05 Cze 2006
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z torebki.

PostWysłany: Sob 16:30, 24 Cze 2006    Temat postu:

Cytat:
(...)chowając swoje śliczne, zielone tęczówki za szkłami.

No nie, to mnie powialiło.

Ale to 'bla, bla' jak zauważył ktoś z góry *tam no, tam, gdzie patrzysz* jest takie beznadziejne. Albo wpisz tam jakąś datę, albo poprostu zrezygnuj lub zmień to na coś innego.

I jak? Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Amanda




Dołączył: 23 Cze 2006
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Griffindorru ;)

PostWysłany: Sob 19:49, 24 Cze 2006    Temat postu:

Hermiona ubrana była w zwykły, biały fartuszek. Całą twarz miała umazaną mąką, a w okolicy nosa widniała mała plamka, jako pozostałość po urabianiu ciasta. Dziewczyna pochylona nad książką kucharską siedziała w kuchni. Na jej twarzy widać było zniecierpliwienie, oraz niepewność. Obok niej, na stolnicy, znajdowała się duża, ciężka makutra, w której było parę rozbitych jajek, i dość spora ilość cukru. Naokoło porozrzucane były skorupki po jajkach, torba z zużytym do połowy cukrem, mąka, pusta szklanka, śmietana, a także buteleczki zawierające przeróżne zapachy do ciast. Krzywołapek, który przyplątał się do kuchni, w poszukiwaniu pieszczot swej pani, bezceremonialnie wskoczył na stół. Obwąchał uważnie zawartość miski. Widocznie nie uzyskał zbyt dobrego efektu, bo wkrótce zaczął bawić się skorupkami po jajkach.
- Krzywołapku!
W kuchni zabrzmiał karcący krzyk Hermiony, która z oburzeniem w oczach, porwała się z krzesła. Kot spojrzał zdziwiony na swą panią, tymi kocimi, bursztynowymi ślepkami, po czym czmychnął jak niepyszny. Hermiona, nie zniechęcona, zaczęła odczytywać kolejną formułkę.
- „Mieszać w przeciwną stronę do ruchu zegara, aż do uzyskania gładkiej konsystencji.” – mruknęła. Wzięła do ręki starą, drewnianą łyżkę, i zamaszyście wykonała polecenie. Hermiona lubiła przygotowywać posiłki – to było pewne. Przypominało jej to trochę lekcje eliksirów. I choć przez większość jej pobytu w Hogwarcie tego przedmiotu nauczał Snape, którego nie darzyła wielką miłością, to mimo wszystko Hermionie przypominały się dawne, beztroskie szkole czasy. Tęskniła za nimi. Marzyła, by znów zaszyć się w kątku w bibliotece, i odrabiając lekcje, ukradkiem podglądać Harry’ego, który z frasobliwym wyrazem na twarzy, usiłował skleić choć parę dobrych zdań. Wprawdzie jajka i mąką nie były w stanie zastąpić much siatkoskrzydłych, czy korzonków. Ale od czego jest wyobraźnia?
Słońce przebiło się przez firankę, obdarzając jasną kuchnię, jeszcze większą ilością światła. Promyczki błąkały się, wyraźnie szukając sobie jakiegoś zajęcia.
Hermiona uśmiechnęła się pod nosem, na znak udanej masy do ciasta. Wciąż mieszając zaglądnęła do książki, a wzrok jej szybko biegał po tekście, odczytując pojedyncze litery, wyrazy, zdania. Wkrótce garść rodzynków powędrowała do miski. Ten sam los spotkał też pozostałe składniki, znajdujące się w zasięgu wzroku Hermiony. Dziewczyna dokończyła mieszanie, po czym z uśmiechem satysfakcji włożyła wszystko do piekarnika. Usadowiła się na stołeczku, i patrzyła jak ciasto rośnie i rumieni się. Wpatrywała się i wpatrywała. Przez chwilę świat dla niej przestał istnieć. Nic się nie liczyło i nic nie stanowiło jakiejkolwiek wartości. Była tylko ona i jej myśli. Jakże smutne myśli! W mugolskim świecie byłaby teraz pełną życia nastolatką, rzucającą się w wir zakupów. Jej młodość została brutalnie zabrana przez przeznaczenie! Ale Hermiona się nie uskarżała. W gruncie rzeczy, pragnęła takiego życia. Wprawdzie każdy dzień zawisał pod znakiem zapytania „czy przeżyję”, ale pokonanie zła, było czymś, co teraz najbardziej liczyło się dla brązowowłosej. Ze świata marzeń wyrwał ją dziwny dźwięk. Przypominał wibracje w mugolskim urządzeniu, zwanym telefonem komórkowym. Ale to nie było to… Hermiona rozejrzała się niepewnie, po czym automatycznie jej dłoń powędrowała w kierunku kieszeni fartuszka. Poczuła znajome ciepło. Wsadziła rękę do kieszeni, i ku swemu zdziwieniu, wyjęła galeon, który nabrzmiał do dość pokaźnych rozmiarów. Na zdziwionej twarzy Hermiony wreszcie zagościł prawdziwy, szczery uśmiech! Przypomniała sobie sposób komunikowania się GD. Wprawdzie ta grupa już od dawna nie istniała, a ostatni raz wzywali się w ten sposób ponad dwa lata temu, Hermiona poczuła, że to nie jest żaden fałszywy alarm. Jakaś niezidentyfikowana siła pchała ją do Nory. Wiedziała, że coś się wydarzyło. Kobieca intuicja? Być może. Nie zwlekając długo, zdjęła fartuch, i nie przeglądając się w lustrze, chwyciła różdżkę i deportowała się do Nory. Coś ją zaczęło ściskać i miała uczucie, jakby się dusiła. Coś, jakby jakieś wstążki zaciskały się wokoło jej gardła i całej reszty ciała. Ale do tego się można przyzwyczaić... Przypomniała sobie swoją pierwszą teleportację... W Hogwarcie... No tak, to były takie miłe czasy... Ale nie minęło parę sekund, a już wylądowała na zielonej trawie przed drzwiami do Nory. Otrząsnęła się z lekkiego zamyślenia i krótko zapukała do drzwi.

* * *

- Śmierciożercy zaatakowali „trzy miotły”… - powiedział cicho Lupin, uprzednio wbiwszy wzrok w swoje dłonie. Widać było, że nie spał dobrze w nocy. Pod oczami miał cienie, sam był nieobecny i jakby nieświadomy co się wokół niego dzieje. Wszystko to świadczyło o tym, że wyraźnie nad czymś główkował, widocznie nie odniósłszy jakiegokolwiek skutku. Tonks, która siedziała obok niego, pogładziła delikatnie Remusa po plecach, chcąc w ten sposób udobruchać go lub dodać odwagi. Sama zresztą nie była w lepszym stanie. Jej pełne życia, wściekło – różowe włosy, przestawiały się teraz jako wyblakły beż, z domieszką szarości. Na twarzy Lupina wystąpił blady, choć nie do końca szczery uśmiech.
W pokoju, po zdaniu wypowiedzianym przez Remusa, zapanowała cisza. Wprawdzie każdy starał się już oswoić z tą myślą, choć z jakimi skutkami – niewiadomo. Ten temat wciąż przyprawiał o grozę oraz niemiłosierny dreszcz na plecach, nawet najbardziej utalentowanych czarodziejów. Cisza, której nikt nie śmiał przerywać, wydawała się trwać wiecznie. W istocie było to raptem kilka minut, ale czas lubi płatać przeróżne figle, o czym zresztą Harry, Ron i Hermiona zdążyli się zapoznać na trzecim roku ich czarodziejskiej edukacji.
Hermiona tylko pokiwała ze współczuciem głową. Wzięła drżącymi rękami filiżankę z herbatą, i wypiła jeden łyk. Powoli sączyła napój, delektując się jego smakiem. W rzeczywistości pragnęła czymkolwiek się zająć, bowiem czuła na sobie wbity wzrok prawie wszystkich osób siedzących przy stole. Gdzieś, głęboko w jej świadomości, zakotwiczona była jedna myśl. Myśl, która nie dawała jej spokoju, wbijając się w jej umysł, i kalecząc go dotkliwie. Miała wielką ochotę wydusić ją z siebie i uwolnić się od niej. Równocześnie bała się odezwać choćby jednych słowem, nie chcąc przerywać nastroju, który panował w Norze. Postawiła jednak na pierwszą opcję.
- Zabili ją? – zapytała cicho, nie spuszczając wzroku ze swojej filiżanki. – Madame Rosemrta… Ona nie żyje, prawda?
Państwo Weasley’owie popatrzyli się na siebie znacząco. Ron oparł palce o skronie, nie wykazując przy tym żadnego innego znaku życia. Hermiona zaczęła się już domyślać najgorszego. Nieoczekiwanie, odezwał się Harry, zupełnie nie swoim głosem:
- Masz rację, nie żyje. Tylko, to nie śmierciożercy ją zamordowali… Dokonała tego ona sama…
Kuchnię wypełnił brzdęk tuczącej się filiżanki, która osunęła się z drżących dłoni Hermiony.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Amanda




Dołączył: 23 Cze 2006
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Griffindorru ;)

PostWysłany: Sob 19:54, 24 Cze 2006    Temat postu:

wiem, że głupie ;P

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kim




Dołączył: 07 Maj 2006
Posty: 1572
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Twojego najstraszniejszego koszmaru.

PostWysłany: Sob 20:26, 24 Cze 2006    Temat postu:

Zabiorę się za to jutro, dobrze? Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Amanda




Dołączył: 23 Cze 2006
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Griffindorru ;)

PostWysłany: Sob 20:50, 24 Cze 2006    Temat postu:

Nie dobrze! <żart> Wink Ok,ok Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ross
FUK JU!



Dołączył: 15 Kwi 2006
Posty: 1253
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Miodowe Królewstwo

PostWysłany: Sob 22:21, 24 Cze 2006    Temat postu:

Mądrę, no prawie. Mi się w każdym razie podoba. Kilka drobnych literówek w całym tekście, których nie wychwyciłąm, ale zakładam, że są. Ładnie, ładnie.
"Dziewczyna pochylona nad książką kucharską siedziała w kuchni."- tylko to kucharska i kuchni mi nie pasuje.
Ogółem: brawo!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Amanda




Dołączył: 23 Cze 2006
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Griffindorru ;)

PostWysłany: Nie 9:34, 25 Cze 2006    Temat postu:

*rumieni się*

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pod kudłatym łbem Gwendy. Strona Główna -> Fanfiction. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin