Forum Pod kudłatym łbem Gwendy. Strona Główna Pod kudłatym łbem Gwendy.
Dla elyty, rodzynków w czekoladzie, śmietanki w kawie, po prostu nas.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Konkurs DG

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Pod kudłatym łbem Gwendy. Strona Główna -> Stare konkursy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kidyppe




Dołączył: 19 Sty 2007
Posty: 515
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: od Autorów.

PostWysłany: Sob 21:37, 09 Cze 2007    Temat postu: Konkurs DG

WYGRANY PRZEZ ESTI [z braku innych prac ^^]

/wersja przez autorkę poprawiona/

Lilac Vine* czyli Liliowa Fantazja

* Katie Melua

*
Ginewra wkracza do kawiarni. Przed momentem zaparkowała niebieski rower na zewnątrz.
- Dużą moccę, proszę – mówi wyraźnie i energicznie zarzuca nogę na nogę. Lekka, zielona sukienka w białe groszki unosi się przy tym, odsłaniając ogorzałe od pracy w ogrodzie, zgrabne nogi.
Powoli zatacza łyżeczką okręgi w na wpół rozpuszczonej bitej śmietanie i spienionym mleku. Miesza, choć nie słodziła. Miesza, ponieważ nie ma niczego innego do roboty, a myśli są zbyt okropne żeby je myśleć. Każde słowo parzy, pytanie przyprawia o mdłości, wykrzyknienie rozdziera duszę na dwoje.

*
(…) - Już dobrze. Wszystko będzie dobrze. Wiem, że to boli. – [z wyrzutem] Co ty, kurwa, wiesz o mnie i o moich uczuciach? – Nie przeklinaj. – Mogę przeklinać, kiedy chcę. – [ze skruchą] Przepraszam, że byłem takim gnojkiem. - Nie przepraszaj. Nic nie warte są takie przeprosiny. W twoich ustach brzmią jak obelga, jak papierowa kulka rzucona w moją dumę. Sprowadzasz mnie do roli martwego hasła encyklopedycznego. Zapamiętujesz definicję, ale jej nie rozumiesz. Nie myślisz o moich potrzebach, nawet nie słuchasz co mówię. – Słucham. – To dlaczego nie przyszedłeś wtedy, kiedy cię o to prosiłam? Wiesz, że mi zależało na spotkaniu. Wystarczyłoby gdybyś wcześniej zadzwonił! – Coś mnie zatrzymało. – Aha. [z ironią] Może tobie wcale nie zależy. – Nie drażnij mnie, nie jestem twoim kolegą. – A ja nie jestem twoją koleżanką. – To świetnie. – Też tak sądzę. – Przestań się na mnie boczyć i porozmawiajmy jak dorośli. – Kto tu jest dorosły? – Ginny, chcesz czy nie? – Nie wiem. – Ja tym bardziej. Masz trzydzieści dwa lata, kobieto! Sama decydujesz za siebie. Nie ma już mamy i taty. – Odpieprz się. [krótka pauza] OK, chcę. – Chcesz? – Chyba mówię, [gniewnie] kurwa, wyraźnie. – Zadzwonię, żeby powiedzieć ci, jaką datę ustaliłem.. – [znudzonym głosem] OK. – Przyjdziesz tutaj? – Nie, będę w domu. – Hmm… Jesteś pewna? – Tak! – To do jutra, Ginny – Cześć.

*
Po mężczyźnie zostaje tylko namiastka perfum Burberry. Perfum namiastka. Namiastka. Wystarczy kilka kropel: Chanel – mówimy bez wahania, Allure na chudym nadgarstku kochanka, fioletowe fiołki z rabatki pod oknem domu, jaśmin z klasztornego ogrodu. A jak pachnie szczęście? Myślę, że jest to zapach świeżo skoszonej trawy po deszczu. Dla Ciebie może to być mieszanka róży i uśmiechu, a dla Ginewry? Wyciąg z nocy i herbaty.
Ginny stoi na altanie i wpatruje się w odległe błyszczące koło. Zimnosrebrzyste błyski odbijają się od jej trawiastozielonych oczu i zatapiają w leśnej ściółce mieszającej ze sobą wyprażone w wiosennym słońcu liście. Dom kupiła od biznesmena, który koniecznie chciał wyprowadzić się ze wsi i próbować sukcesu wśród rekinów biznesu. Mieszkała w nim sama, nie licząc okolicznych faworytów domowych ciasteczek i obszernych piwnic czyli myszy. Codziennie stawiała im przy dziurze miseczkę wczorajszego mleka i kawałek z domowych wypieków. Następnie pielęgnowała kwiaty, aż jej skóra nie nabierała przyjmnej, słodkiej woni. Zwierzała im się ze swoich problemów i obaw, troskliwie strząsała z nich ślimaki, opowiadała o dużych, zapylonych miastach, w których ludzie uprawiają co najwyżej maleńkie i mizerne krzaczki róż. Może dlatego, że okazywała im czułość, rośliny odwdzięczały się jej, co roku obradzając dorodnym kwieciem. Po obu stronach ścieżki kwitły jaśminowce o waniliowo-żółtych pąkach, a pod bielonymi ścianami raziły czystymi barwami bławatki. Krótko przystrzyżona trawa miękko łaskotała bose stopy, ale trzeba było uważać, żeby nie nadepnąć na małe skalniaki rozsiane nieregularnie po trawniku. Do nieba wystrzeliwały wysokie brzózki, jabłonki, stanowiąc przeciwieństwo do raczej przysadzistych i krępych dzikich śliw oraz wiśni. Za drewnianym płotkiem kończyła się kontrola Ginewry nad z natury rozbuchanym bytem roślinnym. Dalej dmuchawce, szczaw i wąski strumyk meandrujący przez kotlinkę, na której zboczu czerniał świerkowy las.
Lawenda w glinianej donicy rozsnuwała sieć odprężającego zapachu nad altaną.
- Przytyłeś, mój drogi Księżycu – nieskrępowanie odzywa się Ginewra. Adresat nic sobie nie robi z jej uwag i kontynuuje conocną wędrówkę po nieboskłonie. – Gniewam się na ciebie, słyszysz? Gniewam! Nie dotrzymałeś słowa: obiecałeś, że on przyjdzie, a tu figa z makiem, tylko ty i ja. I noc. Wilki wyją, nie boisz się? Ja nie, umiem się przed nimi obronić. Gdybym została wilkołakiem przestalibyśmy być przyjaciółmi. Twój pulchny brzuch co miesiąc przyprawiałby mnie o ciężką migrenę, twój blask raziłby mnie, spokojne noce na hamaku zamieniłyby się w krwawą walkę o zachowanie człowieczeństwa...
Z kuchni odzywa się pisk czajnika. Ginny wychodzi by powrócić za chwilę z kubkiem parującej herbaty. Zauważa, że altana nie jest już poprzednią altaną, ale jakąś inną, obcą, jak gdyby ktoś naruszył jej dziewiczość i na siłę próbował szukać ukrycia w jej osłoniętych mlecznobiałą błoną kątach.
- Czekałam na ciebie – mówi Ginny i znów niknie w czeluści bezkształtnych drzwi. Powraca z identycznym kubkiem wypełnionym po brzegi pokrzepiającym napojem, który stawia na ogrodowym stoliku. Siada na ławeczce obok i w zadumie kontempluje noc. Po chwili czuje czyjeś ręce dotykające jej nóg. Znajomy dreszcz przebiega jej wzdłuż kręgosłupa.
- Nie mogłem być wcześniej, zatrzymali mnie w pracy. Potrzebowali konsultacji w sprawie projektu nowelizacji ustawy o godziwych wynagrodzeniach dla skrzatów domowych. W.E.S.Z. włazi ministerstwu do dupy, żeby te małe ścierwojady miały prawo do wolności na równi z ludźmi. Absurd dzisiejszych czasów.
Patrzy na nią, oczekując jakiejś odpowiedzi. Przesuwa długopalczaste dłonie wyżej, do jej ud. Ginewra odpowiada lękliwym uśmiechem. Cała pewność siebie gdzieś uleciała, czuje się jak bezbronna marionetka w rękach animatora. Nie protestuje, gdy bierze ją na ręce i wnosi do środka. Nie wyrywa się, gdy przyciska ją do siebie bladymi ramionami i całuje ją zimnymi jak lód ustami. Coca-Cola najlepiej smakuje schłodzona, prawda?

*
Ginewra unosi ciężkie powieki. Od nadmiaru słodyczy szumi jej w głowie. On leży obok, śpi jeszcze. Ginny bezszelestnie zakłada dżinsy – jedne z wielu, które posiada - i młodzieżowy T-shirt. Staje na tarasie. Las wygląda jak zalany śmietaną do połowy wysokości sosen. Wchodzi w ten las i dotyka rękami wilgotnego mchu, owija go na palce, przytula do niego ciepłe policzki.
– Co robisz?
– Dotykam życie.
– Czyje życie?
– Wszystkiego.
– Ginny, proszę, jedź ze mną do domu i zacznij zachowywać się normalnie. Musisz wybrać sukienkę.
– Spójrz, jak ta pieczarka urosła od wczoraj, jestem pewna, że ma przynajmniej pół centymetra więcej w obwodzie.
– Na litość boską, przestań udawać wariatkę, Ginewro! Zająłem się wszystkim, wybierz tylko tą cholerną sukienkę i miejmy to z głowy. Myślałem, że zmienisz się po wczorajszym.
– Jakim wczorajszym?
– Nie rób ze mnie durnia, wiesz, o czym mówię.
– Ah, chodzi ci o seks? Nie myślałeś chyba, że jedna noc mnie zmieni. Lubię cię, Draco, naprawdę lubię, ale twoja ignorancja czasami mnie wkurza.
– Ja ciebie wkurzam? To ty mnie wkurzasz! Pierdoleniem o jakiś pieprzonych grzybach, kiedy chodzi o naszą przyszłość! Pakuj swoje rzeczy, jedziemy.
– Zostaję tutaj, Draco.
– Świetnie. Pij sobie to swoje świńskie mleko od krowy, na zdrowie! Nie szukaj mnie więcej.
– Kocham cię, ale nie w Londynie, tylko tutaj. Ponad codziennym zabieganiem i jedzeniem w BurgerKing’u. Kocham cię takiego, jak teraz. Z rosą na stopach.
– Nie, ty naprawdę oszalałaś. Daj mi spokój.
– Daję ci spokój, ale ty go odrzucasz. Mówisz o nim, że jest „pieprzony” i „świński” . Polityka zrobiła z ciebie robota, Draco. Zapomniałeś jak to jest, gdy człowiek budzi się w trawie z biedronką na nosie, a obok leży ukochana osoba.
– Pierdolić biedronki i miłość. Nie wracajmy do tego. Już nigdy.
Ginny patrzy na jego plecy, gdy odchodzi. Nie wierzy w to, że opuszcza ją na zawsze. Trawiastozielone tęczówki przygasają i tracą swą prawdziwą barwę, której nigdy nie odzyskają.

*
Mówisz „Ginny” i widzisz… Wszyscy wiemy co: pociągłą, piegowatą twarz o zasobie tysięcy min, zmieniających się w każdej sekundzie, energiczne gestykulowanie rękami i delikatne muśnięcie płatka róży. Mówisz „Draco” (zwykle dodając do tego małe przekleństwo) i myślisz: „Przejrzały, niewyraźny, zagubiony dziwak o niemalże dziewczęcych dłoniach. Bystry jak lodowaty górski strumień. Kaktus wyczekujący z utęsknieniem epizodycznych deszczy. Rosnący na niepewnym gruncie, o płytkich korzeniach” albo jakoś tak. Zależy, jaki jest twój sposób myślenia, jeśli w ogóle jest coś takiego. Nazwałabym to raczej zbiorem różnorodnych sposobów na postrzeganie świata. Nikt nie jest taki a nie inny od początku do końca. Zawsze znajdzie się jakaś cząstka, która zrobi coś zaskakującego, uśpi zdrowy rozsądek, tak jak u dziecka, które dotyka gorącej blaszki do pieczenia a potem ssie poparzonego kciuka. Ginny i Draco cierpią wewnętrzne rozerwanie, przecząc swoim uczuciom. Milczą, bo myślą, że tak będzie lepiej, że milczenie zmaże nieumiejętność słuchania drugiej osoby.

*
Ginewra żegna się ze swoim ideałem mężczyzny, powoli uświadamia sobie, że
przyjdzie jej zostać kobietą niezależną, lubującą się w ogrodnictwie i domowych wypiekach. Praktycznie rzecz ujmując, już nią jest. Była nią na długo przed tym, zanim się z nim związała. Teraz może będzie piec dwa placki jagodowe tygodniowo, a nie jeden i tyle. Myszy będą co rano siorbały mleczko, kawa będzie chlupotać w ekspresie ciśnieniowym, komputer będzie jedynym łącznikiem ze światem zewnętrznym, ponieważ niebieski rower zostanie zesłany na zakurzony strych. Dwa razy w roku spędzi kilka dni z rodziną, pogratuluje któremuś bratu nowo narodzonego dziecka, uśmiechnie się i powie: „U mnie wszystko w porządku. Mogę dostać jeszcze kawałek tortu? W tym roku naprawdę ci się udał, mamo”, jak zawsze. Ale „zawsze” wystawi ostre kły i jego cichy warkot będzie jej towarzyszył z każdym krokiem. Ta perspektywa przeraża ją. Skowyt czerwonego czajnika wyrywa ją z zamyślenia. Mechanicznie wykonuje wszystkie czynności potrzebne do zaparzenia herbaty. Nie myśli, gdzie jest puszka, gdzie łyżka, a gdzie filiżanka, palce same kierują się do odpowiednich miejsc. Tak jakby wykonywała wyuczony wcześniej schemat. Nagle rezygnuje z herbaty – zamiast tego wyciąga z barku butelkę reńskiego wina. Siada z nią na kanapie w salonie. Siłą powstrzymuje drżenie rąk – no tak, od dwóch dni nic nie jadła, nie ma apetytu na życie, więc nic dziwnego, że jest taka słaba. Odkorkowuje butelkę, ale przypadkiem rozlewa trochę wina. Martwym wzrokiem wpatruje się w czereśniową plamę wędrującą po wypastowanym parkiecie. Prawie jak krew, myśli. Zrywa się i nerwowo zaczyna krążyć po pokoju. Pięty stukają miarowo w takt arii Namorina z opery „Eliksir miłosny” Donicettiego.

*
Draco nie może opanować drżenia rąk. Drapie do krwi starą bliznę – Mroczny Znak - boi się, że przelana krew przywróci Mistrza do życia. Przeklina siebie za to, co zrobił, chce przewinąć ten pokręcony film do miejsca, w którym był szczęśliwy; wyciąć wszystkie przykre momenty. Przypomina sobie, że w zasadzie już tego dokonał. Wyeliminował Dumbledore’a, ojca, matkę, i biedną, małą Ginny. Pokazał, że jego plany są niezawodne, że potrafi ułożyć wszystko po swojej myśli i osiągnąć wymarzony cel - być lepszym niż sam Czarny Pan. Nigdy nie tęsknić do dzieciństwa, do rumianku na łące, do kobiety, nieśmiertelności i nieograniczonej potęgi; wrócić do korzeni, do czystej pierwotnej magii. Ginny dała mu coś wyjątkowego, cząstkę siebie – tą pełną optymizmu, radości z życia. Zachował się bezdusznie, nie tłumacząc jej, dlaczego ją zabija. Mógł dolać jej trucizny do kieliszka, patrzeć jak powoli opuszcza ten okrutny świat, szeptać „Przepraszam”, gdy jej płuca rozpaczliwie walczyłyby jeszcze o powietrze pachnące liliami, mógł ująć jej dłoń w ręce i zrosić ją łzami albo powiedzieć parę słów przed wyciągnięciem różdżki. Dać do zrozumienia, że tęskni za ciepłem bratniej duszy. A on po prostu krzyknął „Avada Kedavra” i zanim się zorientował, było po wszystkim. Tylko lilie wciąż pachniały tym samym, słodkim i niewinnym zapachem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kidyppe dnia Nie 19:41, 10 Cze 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Libby




Dołączył: 20 Cze 2006
Posty: 1825
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Lublin. Tak zwany.

PostWysłany: Nie 4:36, 10 Cze 2007    Temat postu:

Cytat:
- Co robisz?
- Dotykam życie.

Jej... ten tekst mnie zachwycił. Po prostu. Nie umiem opisać tego inaczej.

A poza tym czytam go o piątej nad rano wspomagana śpiewem jaskółek i widokiem porannego nieba.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
sharrlotte




Dołączył: 03 Mar 2007
Posty: 4299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 9:58, 10 Cze 2007    Temat postu:

Cudo *_________*
A elokFencja jeszcze się nie obudziła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
tab.




Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 1984
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 13:47, 10 Cze 2007    Temat postu:

Gratuluję zwycięstwa. Końcówka mnie zachwyciła. Była taka, jaka właśnie być powinna. "Tylko lilie wciąż pachniały tym samym, słodkim i niewinnym zapachem." Och, i oczywiście "Pierdolić biedronki i miłość.", "Coca-Cola najlepiej smakuje schłodzona, prawda?" Pięknie napisane, pięknie, Esti. Genialne porównania, genialne dialogi, całość genialna. Ginny cudownie delikatna, niewinna. Ochach, gratuluję raz jeszcze i dumna z Ciebie jestem :*

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
marik
Moderator



Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 1607
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: spod mostu.

PostWysłany: Nie 15:49, 10 Cze 2007    Temat postu:

Pierdolić biedronki i miłość.
Boże, to zdanie jest takie piękne *________* wymowne takie. I cudowne. I wspaniałe. I całe opowiadanie tez takie jest, cudowne i wspaniałe. Ginny, Ginevra, jest urocza. Uroooocza, urocza, urocza^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Esti




Dołączył: 11 Lis 2006
Posty: 441
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z V Zakładu

PostWysłany: Nie 18:01, 10 Cze 2007    Temat postu:

Och, zażenowałyście mnie Embarassed Ja tu liczyłam na porządne wytykanie niedoskonałości palcami, a Wy co?! Wysłałam jeszcze do Kyb wersję poprawioną, bo kilka błędów wypatrzyłam. I koniec jest dopracowany. Czekam, aż kolejni Gwędowicze się wypowiedzą ^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kyb




Dołączył: 25 Cze 2006
Posty: 2757
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 19:23, 10 Cze 2007    Temat postu:

Organizatorką jest Kidyppe, nie ja, Esti ^^.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Esti




Dołączył: 11 Lis 2006
Posty: 441
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z V Zakładu

PostWysłany: Nie 19:26, 10 Cze 2007    Temat postu:

Oj, przepraszam, Kyb. Ja tak z rozpędu ^^ Kyb, Kyd, można się pogubić.

edit: Dzięki, Kyd Mr. Green


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Beverly




Dołączył: 03 Lut 2007
Posty: 4414
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: ze świata marzeń i iluzji

PostWysłany: Nie 20:52, 10 Cze 2007    Temat postu:

Raaaany, jak dobrze, że jednak nie napisałam tej pracy. Nie miałabym szans, ot co. A chciałaś, żeby wytknąć błędy? Proszę Cię bardzo, Esti.
Cytat:
Miesza, ponieważ nie ma niczego innego do roboty, a myśli są zbyt okropne żeby je myśleć.

Przed żeby stawiamy przecinek.
Cytat:
Mieszkała w nim sama, nie licząc okolicznych faworytów domowych ciasteczek i obszernych piwnic czyli myszy.

Przed czyli też chyba powinien być, ale głowy nie dam.
Cytat:
Następnie pielęgnowała kwiaty, aż jej skóra nie nabierała przyjmnej, słodkiej woni.

Literóweczka. Przyjemnej.
Cytat:
Gdybym została wilkołakiem przestalibyśmy być przyjaciółmi.

Przecinek przed przestalibyśmy.
Cytat:
Ginny wychodzi by powrócić za chwilę z kubkiem parującej herbaty.

A tym razem przed by ten przecinek się gdzieś zapodział.
Cytat:
Zapomniałeś jak to jest, gdy człowiek budzi się w trawie z biedronką na nosie, a obok leży ukochana osoba.

Tym zdaniem mnie urzekłaś, ale gdyby jeszcze był przecinek przed jak, to już bym była całkiem uszczęśliwiona Smile
Cytat:
Zawsze znajdzie się jakaś cząstka, która zrobi coś zaskakującego, uśpi zdrowy rozsądek, tak jak u dziecka, które dotyka gorącej blaszki do pieczenia a potem ssie poparzonego kciuka.

Przed a przecinek.
Cytat:
Ginny dała mu coś wyjątkowego, cząstkę siebie – tą pełną optymizmu, radości z życia.

Tę cząstkę, nie tą.

No cóż, cudowne opisy, niesamowite metafory, porównania i inne środki poetyckie. Niesamowicie przedstawiłaś cały tragizm miłości Draco do Ginny i odwrotnie. Po prostu się zakochałam w tym tekście. Zakochałam.
I gratuluję talentu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Esti




Dołączył: 11 Lis 2006
Posty: 441
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z V Zakładu

PostWysłany: Nie 21:05, 10 Cze 2007    Temat postu:

Bev, to ja gratuluję, że miałaś ochotę tak wnikliwie czytać, żeby wyłapać te trudne do dostrzeżenia błędy, choć będę musiała znów poprosić Kyd, żeby poprawiła ^^ Liczę, że jednak staniesz następnym razem staniesz ze mną do pojedynku, bo każdemu podoba się co innego i niekoniecznie bym wygrała DG, gdybyś jednak napisała swój tekst Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Beverly




Dołączył: 03 Lut 2007
Posty: 4414
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: ze świata marzeń i iluzji

PostWysłany: Pon 12:07, 11 Cze 2007    Temat postu:

Oj, ja tam zawsze czytam wnikliwie ^^
Ale w Twoim tekście rzeczywiście się zakochałam. Mojego kawałek przepadł razem z całą resztą rzeczy zapisanych na komputerze, kiedy ten zapragnął zwariować. Ja też mam nadzieję, że kiedyś będzie nam dane rywalizować Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Pod kudłatym łbem Gwendy. Strona Główna -> Stare konkursy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin