Forum Pod kudłatym łbem Gwendy. Strona Główna Pod kudłatym łbem Gwendy.
Dla elyty, rodzynków w czekoladzie, śmietanki w kawie, po prostu nas.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Cosa Nostra

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pod kudłatym łbem Gwendy. Strona Główna -> Fanfiction.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Cassidy V.




Dołączył: 23 Sie 2007
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 16:50, 13 Sty 2008    Temat postu: Cosa Nostra

Nie bardzo wiedziałam, gdzie to umieścić - ale skoro piszę o prawdziwych osobach i bawię się ich losem jak szmacianą lalką, padło na FF... wiek co niektórych trochę nie nie zgadza, wiem o tym dobrze, dlatego proszę na takie rzeczy nie zwracać uwagi. Jedno jest pewne: ograniczyłam wielokropki.

Frank Tieri otworzył okno. Mroźny, styczniowy wiatr owiał mu twarz. Mężczyzna z zadowoleniem pomyślał, że te wakacje w Kanadzie to jeden z jego najlepszych pomysłów ostatnich tygodni. W Nowym Jorku wrze teraz jak w ulu. Tutaj nie może go znaleźć ani policja, ani żaden z ludzi Bonanno.
O posiadłości znajdującej się w Montreal, należącej do matki jego żony, nie wiedział nawet nikt z jego rodziny. Była to średniej wielkości willa, otoczona wielkim ogrodem, który szczególnie upodobały sobie jego dzieci.
Oczywiście, Frank musiał przed wyjazdem zostawić swoim ludziom informacje, jak mogą się z nim kontaktować. Chciał wiedzieć na bieżąco, jak wygląda sytuacja w Stanach. Co prawda rano na obszarze większości miasta wystąpiła awaria telefonów, ale poza tym cały czas dostawał najświeższe wieści.
Zamordowanie Sonny’ego Napolitano okazało się dość prostym przedsięwzięciem. Zbyt prostym. To, że wszystko odbyło się bez najmniejszych komplikacji, wystarczyło, by Tieri zaczął coś podejrzewać. W dodatku z najnowszych wiadomości wynikało, że gliny powoli dochodzą do tego, kto wydał rozkaz. Frank nie mógł się temu nadziwić. Wszystko wskazywało na to, że ktoś go sypnął. Sam zabójca – młody, ale doświadczony chłopak z Sycylii, który zjawił się w Ameryce dwa lata wcześniej – prawdopodobnie siedział sobie spokojnie w rodzinnym mieście.
Z zamyślenia wyrwało go pukanie do drzwi.
- Proszę – powiedział szorstko Tieri. Do pokoju weszła jego żona. Z racji późnej pory – dochodziła północ – ubrana była w szlafrok.
- Przyjechali do ciebie jacyś faceci. Cholera, Frank, mogłeś im powiedzieć, że istnieje coś takiego, jak pora dnia.
Tieri zmarszczył brwi. Żadnemu ze swoich nie dawał adresu, jedynie numer telefonu.
- Czekają na dole?
- Mieli czekać. Pewnie już tu idą.
Mężczyzna skinął głową. Ominął żonę i wyszedł na korytarz. Gdy doszedł do schodów, u ich stóp dostrzegł troje ludzi. Dwojga z nich miał nadzieję nigdy nie zobaczyć. Należeli do rodziny Gambino. Poznał ich od razu, nie raz widywał ich zdjęcia, połączone z licznymi opowieściami o krwawych jatkach, jakie zdarzało im się urządzać. Trzecią osobą był jeden z jego doradców.
- Dobry wieczór – rzekł grubszy i wyższy z gangsterów, nazywany Faro.
- Witam. Kto wam powiedział, jak mnie znaleźć? – spytał Frank, schodząc ze schodów.
- To nie jest ważne – odparł chudszy, o przydomku Earl. – Przysłał nas tu…
- Wiem, kto was przysłał. – Uciął Tieri.
- Don Castellano oznajmia, że śmierć Napolitano była bezcelowa. Rozmawiał z tym z resztą Donów Pięciu Rodzin. Nie ma tego panu za złe, bo sam zapatrywał się na to morderstwo od dłuższego czasu, ale to był paskudny czas na porachunki. Poza tym, nasz Capo di tutti capi był bardzo zawiedziony, że nic nie wiedział o pańskich planach. Donowie odbyli ważne zebranie i ustalili pewne rzeczy dotyczące także pańskiej osoby – opowiedział Faro.
- Nie można było po prostu zadzwonić? Rano była awaria, ale teraz jest w porządku.
- Oczywiście, że tak. Rodzina Bonanno ma znajomości w Montrealu. Awaria była celowa, by nie dostał pan informacji o zebraniu, w razie gdyby zaistniała możliwość szybkiego powrotu do Nowego Jorku – wytłumaczył najzupełniej spokojnie Earl, ważąc dokładnie każde słowo.
- Ale skąd oni wszyscy wiedzieli, gdzie ja jestem?! – jęknął całkowicie wyprowadzony z równowagi Frank Tieri.
Ledwo to powiedział, grad kul rozbił wszystkie szyby w drobny mak, wpadając do pomieszczenia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marjorie
Moderator



Dołączył: 15 Lip 2007
Posty: 2227
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Finlandii (:
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:27, 24 Sty 2008    Temat postu:

O posiadłości znajdującej się w Montreal... - Montrealu
Rozmawiał z tym z resztą Donów Pięciu Rodzin. - o tym

Hmm. Nie powiem, żeby mnie rzuciło na kolana, ale na pewno nie wywarło też złego wrażenia. (Jejku, kiedy ja osatnio odczuwałam cokolwiek konkretnego, po przeczytaniu jakiegoś tekstu?) Jest odrobinę nijako, chociaż całkiem poprawnie.
Taaak, poprawnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pod kudłatym łbem Gwendy. Strona Główna -> Fanfiction. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin