Forum Pod kudłatym łbem Gwendy. Strona Główna Pod kudłatym łbem Gwendy.
Dla elyty, rodzynków w czekoladzie, śmietanki w kawie, po prostu nas.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Draco & Ginny - jednoczęściówka
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pod kudłatym łbem Gwendy. Strona Główna -> Fanfiction.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
retia




Dołączył: 22 Paź 2006
Posty: 817
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 19:08, 13 Lip 2007    Temat postu: Draco & Ginny - jednoczęściówka

Od razu ostrzegam, że nie jest to nic specjalnego. Strasznie lekkie, odmóżdżające i nie wymagające zbytniego myślenia, dlatego jeśli ktoś nie przepada za obyczajowymi romansami, od razu odradzam.
Jednoczęściówka pojawiła się już na moim blogu, ale że ja lubię wciskać się tam, gdzie mnie nie chcą...
Pisane przy akompaniamencie Iris - Goo Goo Dolls'ów. Miłego odmóżdżanka!

Virginia była typowym rudzielcem. Nieco strachliwym, wybuchowym i może trochę zbyt żywiołowym rudzielcem, o szczerym uśmiechu i czekoladowych oczach. Każdy, kto choć trochę znał najmłodszą latorośl Weasleyów wiedział, że nie należy z nią zadzierać. Szczególnie wczesnym, sobotnim rankiem.
- Czy chociaż na chwilę możecie przestać zachowywać się jak sześciolatki i pomyśleć o czymś innym niż własne życie nastawione wyłącznie na konsumpcję!? - wrzasnęła, wymachując szaleńczo błękitnym kubkiem, a jej zachrypnięty okrzyk przetoczył się echem po całej kuchni. Zerknęła z dezaprobatą na dwóch siedzących przy stole mężczyzn, którzy na moment przerwali relacjonowanie swoich seksualnych ekscesów i teraz, wpatrzeni w siostrę z wyrzutem, posyłali w jej stronę groźne spojrzenia. - Na boga, Ron! Masz dwadzieścia dwa lata, może czas zająć się czymś innym niż wyrywanie panienek na zdjęcie z Potterem, co? A ty, George? Nie masz może jakichś innych obowiązków? Nie musisz wyprodukować kolejnego krwawiącego cukierka?
Nie doczekawszy się żadnego konkretnego odzewu, wstała od stołu i nieśpiesznie ruszyła w stronę sypialni.
- Idę do pracy – rzuciła jeszcze, oglądając się na pogrążonych w rozmowie braci. Z hukiem zatrzasnęła drzwi.
<I>- No i wtedy ona zdjęła ten cekinowy staniczek. Mówię ci, stary – było na co popatrzeć...</I>

*

'Thomas Goldfinger. Ryzykowna Gra '

Zapalił kolejnego papierosa i zaciągnął się mocno, czując, jak dym wdziera mu się do płuc. Siedział przy obdrapanym, drewnianym biurku, uparcie wpatrując się w starą maszynę do pisania i widniejące na kartce zdania. Szczupłe, skostniałe z zimna palce mechanicznie uderzały o wyblakłe klawisze, przerywając swym rytmicznym odgłosem panującą w mieszkaniu ciszę. Spojrzał na pierwszą stronę maszynopisu, a potem w stronę regału, gdzie ustawione w równym rzędzie butelki kusiły go złocistą zawartością. Nie, tym razem nie da się pokonać.
<I>- Jesteś pieprzonym masochistą, Malfoy. </I>

*

Esy i Floresy należały do tych miejsc, które zatłoczone bywają tylko parę razy w roku. W środku semestru, kiedy wszystkie podręczniki do szkół były kupione, a książki kucharskie nie były jeszcze tak potrzebne, jak tuż przed Gwiazdką, księgarnia świeciła pustkami.
Virginia chwyciła w dłonie kubek parującej kawy, rozkoszując się ciepłem i przyjemnym zapachem. Zerknęła na zewnątrz przez zakurzone okno i wzdrygnęła się mimowolnie – choć był dopiero listopad, na dworze było ciemno i lodowato, zupełnie inaczej niż w przytulnych 'Esach i Floresach'.
- Dzień dobry – usłyszała i skinęła głową, obserwując nowo przybyłego klienta.
Był wysoki, na pewno dużo wyższy od niej; mógł mieć około metra dziewięćdziesięciu wzrostu. Miał szczupłą sylwetkę i jasne włosy, częściowo ukryte pod czarnym kapturem bluzy. Smukłymi, długimi palcami smagał delikatnie grzbiety skórzanych okładek, szukając odpowiedniego tytułu.
- Może pomogę? - zaoferowała Ginny, prostując się na krześle i odrzucając do tyłu rude kosmyki.
- Szukam <I> Nagich Ciał </i>, Goldfingera. Na pewno słyszała pani o jego książkach.
- Oczywiście, kto by nie słyszał – sarknęła, daremnie próbując ukryć wyraźne oznaki niechęci – światowy pisarz, nie ma co.
- Widzę, że nie przepadasz za jego twórczością ... – chłopak skierował wzrok w stronę przypiętego do bluzki identyfikatora i wykrzywił wargi w pogardliwym uśmiechu- ...Ginny. Jest aż tak źle?
- Niech pan nie żartuje – wzniosła oczy ku niebu – To czysta grafomania w złym stylu! Zrobiłam ten błąd i zabrałam się za czytanie <I>Nagich Ciał</I> przy śniadaniu. Nie dość, że zemdliło mnie już przy prologu, to potem cały dzień chodziła za mną wizja tego idiotycznego gwałtu w basenie. Nonsens, zupełny nonsens.
- Cóż, może faktycznie sobie odpuszczę – rzucił chłodno, zrzucając z głowy kaptur.
Uderzyła ją stalowa barwa jego tęczówek i chłód spojrzenia. Znała te oczy. Znała tego człowieka.
- Miłe spotkanie po latach, co Weasley?

*

Na myśl o spotkaniu znajomych ze szkolnej ławki, przed oczami staje nam obraz obściskujących się i żartujących wesoło ludzi, nieporadnie poklepujących się po ramionach i przekrzykujących pytaniami.
I słusznie, bo czy może być coś lepszego, niż popołudnie spędzone z niewidzianym od dawna przyjacielem?
Niestety, wszystko zmienia się diametralnie, kiedy zamiast najlepszego przyjaciela, spotykasz odwiecznego wroga...

*

Wpił się w jej usta mocno i zdecydowanie, błądząc dłońmi po szczupłym, rozpalonym ciele. Pocałunki stawały się co raz zachłanniejsze, bardziej pożądliwe. Po chwili opadli na łóżko, a rude włosy dziewczyny rozsypały się na poduszce. Kochali się z pasją i zawziętością, zapominając o wszystkim.
- To było okropne.
Ginny wyściubiła głowę spod kołdry. W jej oczach błyskały iskierki rozbawienia.
- Zauważyłam z jaką odrazą do tego podszedłeś – zachichotała, pocierając czołem o jego zarośnięty policzek.- Znajdziesz w tym pałacu coś do jedzenia?
- Jakieś specjalne życzenia? - Draco wstał z łózka i ruszył do kuchni, zakładając na siebie wymiętą, granatową koszulkę – Babka domowej roboty, albo krem brokułowy?
- Wystarczy mi chleb z masłem – zaśmiała się cicho i ponownie zanurzyła pod kołdrą.
<I> Co ten facet ze mną robi? </I>

*

- Nie wróciła do domu na noc, Arturze. To na pewno coś znaczy! - Moly Weasley przechadzała się po kuchni, rzucając mężowi zaniepokojone spojrzenia – Już południe, a jej ciągle nie ma!
- Skarbie, uspokój się. Ginny jest dorosła, wie co robi. – Mężczyzna zdjął z nosa okulary i przetarł zaspane oczy. – Poza tym...chyba nie zapomniałaś co my robiliśmy będąc w jej wieku, prawda?
Zarumienili się lekko, cofając w myślach do własnej młodości. Byli szaleni, niewinni, bez zobowiązań; och, jak wiele byli w stanie oddać, by na nowo poczuć się dziećmi – porzucić troski i zmartwienia, zapomnieć o przeciwnościach losu. Zatracić się w sobie na nowo.
- Wróciłam! - radosny głos przerwał ponure przemyślenia.
Niepokój i złość powróciły ze zdwojoną siłą, sprawiając, że uśmiech zniknął z twarzy Molly Weasley tak szybko, jak się pojawił.
- Gdzie byłaś, moja panno? - spytała, zakładając ręce na piersi.
- Mamo, czy widziałaś datę urodzenia na moim dowodzie? - Ginny zarumieniła się lekko, zdejmując z szyi błękitny szalik. - Jestem już pełnoletnia!
- A czy ty widziałaś, jaki na tym dowodzie jest adres? Póki z nami mieszkasz, stosuj się do naszych zasad! - Molly spojrzała z wyrzutem na męża – Mam rację, Arturze?
Pokiwał głową, a kąciki jego ust zadrgały gwałtownie, jakby z trudem panował zbliżający się wybuch śmiechu.
- Świetnie! - krzyknęła Ginny, wpadając do pokoju i z hukiem zatrzaskując za sobą drzwi. Odrzuciła na łóżko torbę i usiadła na parapecie, opierając głowę o chłodną szybę. - Co miałam powiedzieć?
<I>Mamo, przespałam się Malfoyem ? </I>

*

Zapukał do drzwi i nerwowo poprawił marynarkę, czując się jak ostatni kretyn. Czarne włosy sterczały w nieładzie, każdy w innym kierunku, chociaż przed wyjściem próbował dosłownie wszystkiego, żeby trochę je wygładzić. Białą koszulę zdążył już pobrudzić żółtym, kwiatowym pyłkiem, a różowe płatki róż opadły nieco.
- Cholera – zaklął, trzęsącymi dłońmi wyjmując z kieszeni pęknięte okulary. Niepewnie założył je na nos i zapukał ponownie, tym razem pewniej i mocniej.
- Idę, już idę – dobiegł go stłumiony głos – Chwileczkę!
Drzwi otworzyły się, a u progu stanęła Ginny. Potargana, w samym szlafroku i z ręcznikiem przewieszonym przez ramię, wyglądała jeszcze bardziej uroczo niż zwykle. Na jego widok zachłysnęła się powietrzem.
- Harry? Co ty tu...miałeś...jeszcze miesiąc...
- Ja też tęskniłem, skarbie – powiedział, wpadając do mieszkania i całując ją zachłannie.
Drzwi zatrzasnęły się z hukiem.
Siedzieli w Lodziarni Floriana Fortescue, rozmawiając głośno. Co chwila wybuchali śmiechem, częstując się wzajemnie porcjami lodów i wymieniając fasolkami Bertiego Botta. Trzymali się za ręce, szeptali czułe słówka. Było wspaniale i rozkosznie. A raczej : mogłoby być.
Ginny wiedziała, że powinna znakomicie się bawić. Że powinna być odprężona, zadowolona i zakochana. Nie potrafiła. W jej myślał cały czas błądził pewien blondwłosy ślizgon.
Owszem, Harry sprawiał, że czuła się bezpieczna, dobra i bez skazy. Ale to Draco, jak żaden inny, potrafił wyzwolić w niej skrywane od dawna namiętności, przy nim nie musiała zgrywać się i udawać. Był nieprzewidywalny, burzył wszystkie schematy i wybierał ścieżki, których nigdy nie obrałby Harry. Nie podawał nic na tacy – wymagał od niej intelektualnego i emocjonalnego wysiłku; traktował jak równą sobie, a nie jak księżniczkę, którą trzeba podkarmiać winogronami.
- Ginny? Ginny? Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - głos Harrego dochodził z oddali, jakby tłumiony grubą ścianą.
- Przepraszam, mówiłeś coś? Zamyśliłam się – zarumieniła się lekko, odpychając od siebie pucharek z niedokończoną porcją. Ostentacyjnie zerknęła na zegarek i podniosła się z miejsca. - Muszę już lecieć, zobaczymy się później!
Wybiegła z kawiarni, odprowadzana zdziwionymi spojrzeniami, pozostawiając Harrego Pottera sam na sam ze swoimi myślami.

*

- Draco? - załomotała w drzwi i przeklęła siarczyście, szarpiąc pozłacaną klamkę. Drzwi otworzyły się pod wpływem ciężaru, a Ginny wpadła do środka, tracąc równowagę. Rozejrzała się dookoła, mierząc krytycznym spojrzeniem dobrze poznane już wnętrze. . Utrzymany w zieleniach salon był przytulny, choć odrobinę zagracony. Na komodach poustawiane były różnorodne trofea i nagrody, a ściany poobwieszane plakatami rockowych kapel. Pokój wyglądał raczej jak sypialnia nastolatka, niż główne pomieszczenie rezydencji dumnego ślizgona.
Mieszkanie wydawałoby się puste, gdyby nie podniesione głosy dochodzące z sypialni. Chciała coś powiedzieć, zasygnalizować swoją obecność chociażby niewinnym gwizdnięciem. Jednak ciekawość i wrodzona żądza przygód pociągnęły ją wprost ku sypialni.
- Jak to : nie przyjęli!? - Draco darł się do słuchawki telefonu – Odmówili? Co ty pieprzysz, Iris?
Moje książki sprzedają się w tysiącach egzemplarzy, dostaję nagrody, wyróżnienia. Jestem Thomas Goldfinger, słyszysz dziecko!? Goldfinger! I nie obchodzi mnie jak to zrobisz – mają się zgodzić, rozumiesz?
Rozłączył się i z wściekłością cisnął aparatem przez cały pokój. Telefon wylądował tuż przy jej stopach.
- Ginny? Co ty tu robisz? - zaczął nieporadnie, unikając jej wzroku.
- Goldfinger, ha? - poczuła, jak łzy napływają jej do oczu – Czego jeszcze mi nie powiedziałeś? Co jeszcze zataiłeś!? Jesteś padalcem, Malfoy. Wyśmiewasz cudze wady, żeby ukryć własne. Jesteś zbyt słaby, żeby się z nimi zmierzyć. Jesteś taki jak on – wskazała dłonią na oprawione zdjęcie Lucjusza – dokładnie taki sam.
Wybiegła, trzaskając drzwiami.
*

Uchyliła drzwi, nim zdążył zapukać. Otworzyła je na szerokość zaledwie kilku centymetrów – zbyt małą, by się przez nie przecisnąć, a jednocześnie dostatecznie dużą, by mógł zobaczyć jej ciemne, czekoladowe oczy wpatrujące się w niego z odrazą.
- Czego chcesz? - szepnęła, starając się, by jej głos pozostał chłodny i wyzuty z emocji.
- Pierwszy raz w całym moim cholernym życiu kupiłem kwiaty dla jakiejkolwiek dziewczyny, więc powinnaś uznać to za dostateczny dowód mojego poddania i okazać trochę więcej miłosierdzia – uśmiechnął się lekko, ukazując szereg śnieżnobiałych zębów – Chciałem przeprosić. Ja...naprawdę mi na tobie zależy, Ginny. Zachowałem się jak ostatni palant, ja...
- Ginny, skarbie? - czyjś głos przerwał jego przemowę, brutalnie wybijając go z rytmu – Kto przyszedł?
Znał ten głos. Tą barwę i ten skrzekliwy, zachrypnięty chichot poznałby wszędzie. Potter.
-Co on tu robi? - syknął, spoglądając na przerażoną dziewczynę. Z każdym jego słowem wycofywała się co raz dalej, w głąb mieszkania.
- Kochanie, miałaś mi pokazać ten lokal, który wybrałaś na wesele!
- Wesele? - Draco upuścił bukiet, pozwalając kwiatom rozsypać się na podłodze – Wychodzisz za mąż? Planujesz ślub z tym... patafianem!? Widać nie tylko ja miałem coś do ukrycia, prawda, ty mała hipokrytko!? I pomyśleć, że akurat w tobie musiałem się zakochać. Mogłem to przewidzieć. Nie na darmo nosi się nazwisko Weasley, prawda? Kurwa mać!
Obrócił się na pięcie i ruszył w stronę wyjścia, zapalając papierosa. Przed oczami migały mu obrazy, wyświetlane po kolei, jak w tanim, amerykańskim romansie. Na każdym ona. Uśmiechnięta, smutna, spełniona. Jego Virginia.
*

- Harry? Śpisz? - szturchnęła go lekko, czekając, aż chłopak otworzy oczy.
Bez okularów jego twarz wydawała się dziwnie goła; blizny i rany, pozostałości po ostatniej podróży nie zagoiły się jeszcze oszpecając przystojną twarz szukającego. Odgarnęła kruczoczarne włosy z bladego czoła i delikatnie przejechała palcem po przeklętej bliźnie.
- To jakiś nowy rodzaj masażu? - Potter uśmiechnął się i otworzył oczy, spoglądając na nią wyczekująco – Co pilnego kazało ci budzić mnie o czwartej nad ranem ,skarbie?
- Harry, ja...myślę, że musimy pogadać...ja nie chcę, nie potrafię... - dukała, ukrywając twarz w dłoniach i szlochając cicho. Po chwili usiadła prosto i otarła łzy wierzchem dłoni, przybierając na twarz wyraz bezgranicznej determinacji – Nie potrafię cię okłamywać, Harry. Kiedy cię nie było, wiele się zmieniło. Te trzy miesiące sprawiły, że ...
Harry zaśmiał się cicho, unosząc jej podbródek.
- Skarbie, cokolwiek się stało, ludzie popełniają błędy. Ja i tak zawsze ci wybaczę. To, co zrobiłaś, niczego nie zmienia między nami.
- Jak to nie zmienia? Zdradziłam Cię, Harry, a ty mówisz, że nic się nie stało!? - łzy ciekły jej po policzkach, ale dawno przestała zawracać sobie głowę ich wycieraniem.
- Ale wybrałaś. Wybrałaś mnie, a nie tego drugiego. Podjęłaś słuszną decyzję. Odkąd cię poznałem, wiedziałem, że będziesz moja. Jesteś mi przeznaczona, Ginny. Kocham cię, nie rozumiesz?
- To ty nie rozumiesz, Harry! To ty nic nie rozumiesz! Nie chcę udawać, nie chcę stawać się kimś innym, byś mógł mnie zaakceptować! Nie widzisz, jak wiele nas dzieli? Nie smakowało mi nic z tego, co zamówiłeś na pierwszej randce. Nie podobały mi się sukienki, które mi kupowałeś. Nie znoszę, kiedy mówisz do mnie 'Gin' i kiedy nie słuchasz co do ciebie mówię. Nie znoszę, kiedy traktujesz mnie jak księżniczkę i nie pozwalasz mi zmywać!.
Zaśmiał się, próbując dotknąć jej ramienia.
- Śmiejesz się, kiedy ja płaczę. Nie tak powinno być, Harry.
- Gin, skarbie, nie dramatyzuj. Mamy się pobrać, to normalne, że się denerwujesz.
- Nie, Harry. To nie jest normalne – wstała z łózka i pośpiesznie narzuciła na siebie sukienkę – Nie potrafię tak żyć. A ślubu nie będzie. Ani dziś, ani jutro.

*

Biegła przez ulicę, a jej kroki odbijały się echem od ścian budynków. Mijała ciemne zaułki, bezdomnych pijaków, rzucających w jej stronę kąśliwe uwagi. Wyglądała dziwnie, wręcz groteskowo, biegnąc ubrana jedynie w przykrótką sukienkę, gdy temperatura sięgała zera stopni.
Gdy dopadła do odpowiedniej kamienicy, z trudem łapała oddech. Dopiero teraz dotarło do niej, jak bardzo jest wyziębiona. Wpadła na klatkę schodową i ruszyła schodami w górę, intensywnie pocierając dłońmi o materiał sukienki.
On nie spał. Bez słowa otworzył drzwi wciągnął ją do mieszkania, okrywając szczelnie czarnym kocem.
- Co tu robisz? - jego głos drżał od tłumionych emocji. Targały nim sprzeczne uczucia, a ona doskonale widziała to w jego oczach. - Po co właściwie tu przyszłaś, Ginny?
- Draco, ja...- odłożyła koc na bok, nieporadnie przygładzając go skostniałą z zimna dłonią.
- Nie musisz mi się tłumaczyć. Niczego mi nie obiecywałaś, to ja zachowałem się tak, jakby miał do Ciebie jakieś prawa. - zapalił papierosa i odwrócił wzrok, daremnie próbując ukryć własne roztrzęsienie.
Zawahała się, podniosła powoli z krzesła i nieśmiało dotknęła jego ramienia. Widziała pożądanie w jego oczach i coś bezbronnego, bardzo kruchego.
-Zostawiłam go – tchnęła w jego usta, uśmiechając się lekko.
Draco drgnął. Pragnął jej jak nikogo innego na świecie. Nie zastanawiając długo, przyciągnął ją do siebie i pocałował. Mocno i zdecydowanie, jak za pierwszym razem. Ponownie zatracili się w sobie, zapominając o bożym świecie.

*

Zapalił papierosa, spoglądając na Ginny z uwagą.
- Zachowujesz się jak typowy samiec – zauważyła kwaśno, podnosząc głowę. - Wypalasz papierosa i mierzysz mnie tym swoim zwierzęcym spojrzeniem.
- Wolałbyś, żebym się oświadczył?
Pokiwała entuzjastycznie głową, jeżdżąc palcem po jego klatce piersiowej.
-Niedoczekanie – mruknął – kupiłem ci kwiaty, na następny krok zabiorę się dopiero po trzech latach. Z resztą – wyobrażasz sobie te nagłówki? <I>Wieprzlej i Malfoy na ślubnym kobiercu!</I>
Trzepnęła go w głowę, zakopując się głębiej pod kołdrą.
- Jesteś niewyżytym samcem, Malfoy.
- A propos niewyżytych samców – może postaralibyśmy się o małego Malfoya Juniora? Najlepiej od razu.
Pokój wypełnił piskliwy krzyk Ginny, a papieros spadł na podłogę, wypalając okrągłą dziurę w brązowym dywanie.


T H E E N D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Penicylina




Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 19:32, 13 Lip 2007    Temat postu:

Duuuuużo błędów.
Takie ckliwe, przewidywalne, ale sympatycznie napisane. Chociaż... jakoś tak trudno mi to kupić. Najbardziej podoba mi się tekst o dowodzie. Ale żadna rewelacja, tak szczerze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
retia




Dołączył: 22 Paź 2006
Posty: 817
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 19:41, 13 Lip 2007    Temat postu:

Wiem, że ckliwe i że przewidywalne. Ale przyjemnie mi się pisało.

(Dowodzie? To tam było coś o dowodzie?)

EDIT: HA! Już wiem!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Penicylina




Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 19:43, 13 Lip 2007    Temat postu:

Cytat:
Mamo, czy widziałaś datę urodzenia na moim dowodzie? - Ginny zarumieniła się lekko, zdejmując z szyi błękitny szalik. - Jestem już pełnoletnia!
- A czy ty widziałaś, jaki na tym dowodzie jest adres? Póki z nami mieszkasz, stosuj się do naszych zasad! - Molly spojrzała z wyrzutem na męża – Mam rację, Arturze?

I przyjemnie się czytało.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
retia




Dołączył: 22 Paź 2006
Posty: 817
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 19:44, 13 Lip 2007    Temat postu:

To się cieszę, Pen. Mr. Green Ot, wakacyjny kaprysik.
Btw -> kiedy doczekamy się czegoś na meow?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Penicylina




Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 19:50, 13 Lip 2007    Temat postu:

To miło mi, że Tobie jest miło.
Hmm... to było niewygodne pytanie. Bardzobardzo niewygodne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rogatek




Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 653
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła. O.

PostWysłany: Pią 20:01, 13 Lip 2007    Temat postu:

Ot, taka opowiastka.
Przyjemna i sympatyczna, o.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
retia




Dołączył: 22 Paź 2006
Posty: 817
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 20:04, 13 Lip 2007    Temat postu:

I takie było jej zamierzenie, Rogasiu - być przyjemną i sympatyczną opowiastką Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Catherine




Dołączył: 07 Cze 2006
Posty: 420
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 21:50, 13 Lip 2007    Temat postu:

Podobało mi się.
Sympatyczne i takietakie *cath urywa gwałtownie, szukając słów*
Ładnie, no.
Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Beverly




Dołączył: 03 Lut 2007
Posty: 4414
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: ze świata marzeń i iluzji

PostWysłany: Pon 12:13, 16 Lip 2007    Temat postu:

Nie powala, nie jest cudownie, ale ładnie. Napisane poprawnym językiem, nie mam się do czego przyczepić.
Poprawia humor. W sam raz na upalne popołudnia Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
tab.




Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 1984
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 13:10, 16 Lip 2007    Temat postu:

Bardzo sympatyczne, choć przewidywalne i... Malfoy jako pisarz mnie rozłożył na łopatki - ciekawa propozycja, naprawdę ^^ Z tym się jeszcze nie spotkałam.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Eloa




Dołączył: 26 Cze 2007
Posty: 334
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze stołka

PostWysłany: Nie 10:03, 22 Lip 2007    Temat postu:

sympatycznie, o.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
tibby
Junior Admin



Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 3950
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:04, 22 Lip 2007    Temat postu:

a ja jakoś zostałam odrzucona przez kolejną VIRGINIĘ. Wolę ją w wersji Katażyny.
Niech inne Ginny będą po prostu jak Ginny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
retia




Dołączył: 22 Paź 2006
Posty: 817
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 11:41, 22 Lip 2007    Temat postu:

Chyba nie zrozumiałam, Tibbs. Chodzi Ci o imię, czy charakter?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
tibby
Junior Admin



Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 3950
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:49, 22 Lip 2007    Temat postu:

Chodzi mi o imię.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pod kudłatym łbem Gwendy. Strona Główna -> Fanfiction. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin